środa, 3 lipca 2019

Od Miry do Xarena - Nostalgię czas zacząć

Nie mogę uwierzyć, że Mira aż tak dużo je, ale najwyraźniej musi. Jednak ta historia nie jest o zawodach w jedzeniu.
Dziwnie by było zobaczyć taką scenę: w tle miasto, które zaraz zostanie całe rozwalone przez niegodziwców, a nad rzeką dwaj poszukiwacze przygód... a raczej jedna poszukiwaczka, bo drugi ma predyspozycje na Supermena. Gdy Xaren trzymał przez chwilę rękę Miry, ona- jak to ona- trzymała w zębach kolejny kawał pieczywa.
W momencie, gdy poprosił ją o zostanie chwilkę tutaj, nie była pewna, czy jej nowy przyjaciel na pewno dobrze postępuje w tej chwili. Nie wyglądał zbyt dobrze, a jednak mimo wszystko wrócił do miasta, żeby skopać tyłki tym gangsterom.
Mira zwiesiła się na kilkanaście sekund, po czym zestresowana sięgnęła po kolejne rzeczy do wszamania. Myślała nad tym, co powiedział jej Xaren, ale jakoś jej się w głowie nie układało, że może być odważna. Sama siebie nie określiłaby tym słowem. Gdy już chłopaka nie było widać, bo zniknął za murkami miasta, Mira rozejrzała się pośpiesznie wokoło i dostrzegła, że jest na otwartej przestrzeni. Zwinęła więc pośpiesznie swoje rzeczy i podskoczyła w najbliższe zarośla i niewielkie drzewa. Wystawiła oczy znad liści, bacznie obserwując miasto wzrokiem super detektywa.
- Do beznadzieniowego pączka - rozpoczęła monolog, wyciągając z plecaka swój notatnik - Może nie zwrócą na niego zbytniej uwagi... - jeszcze lekko trzęsącymi się rękami zaczęła przerzucać kartki zeszytu, przypatrując się miastu.
Sekundę po tym ujrzała w cholerę dymu, a po chwili rozbrzmiał huk, jakby jakaś olbrzymka dała z liścia swojemu adoratorowi. Mira aż podrzuciła wszystko, co trzymała w rękach, by za chwilę dostać tym w głowę. W tej chwili poczuła jeszcze nieprzyjemne kłucie w swojej ranie na boku, co przyprawiło ją o ciarki.
- AŁA - kuląc się masowała obolałą część głowy, jednak zwędziła spowrotem notatnik.
" Drogi pamiętniczku, co tu się w ogóle dzieje :' ) "  Panowie w zbrojach są jacyś opętani. Trzeba ich unikać- zapamiętać. I dlaczego jestem tak blisko miejsca zagrożenia?? Czy to dokładnie jest odwaga? Nie pamiętam co mi rodzice mówili o odwadze, dlatego muszę napisać swoją regułkę, albo chociaż kogoś się spytać". Nabazgrała jeszcze kilka rysunków wiejącego Xarena i siebie w formie geparda, uciekających przed facetami w zbrojach. Dodała też chmury dymu wokoło- efekty specjalne jakieś muszą być.
Zastanawiała się, czy by nie zmienić formy i nie pobiec, żeby spróbować jakoś pomóc, ale wiedząc, co tam się dzieje, zbierało jej się na wymioty. Schowała notatnik do torby.
Nawet się nie spostrzegła, a usłyszała dziwne dźwięki umierających ludzi. Mira zupełnie nie wiedziała co robić, dlatego została tam, gdzie była. Odgłosy jednak zbliżały się coraz bardziej, a Mira zaczęła panikować, że kolejni z inkwizycji lecą i zabijają wszystkich, którzy chcą się uratować. Po chwili ujrzała jednak, zdawało jej się, nieznajomego mężczyznę. Trochę ją przeraziło, a jaką szybkością zapierniczył ludzi. Zobaczyła jego czerwone oczy i ani jej się śniło zostawać tu ani sekundę dłużej, bo mózg podpowiadał jej tylko jedno- ci z inkwizycji przysłali jakiegoś goryla, ich tajną broń. Pozabija wszystkich i ani się będzie mu śniło mieć litość dla kogokolwiek. Mira zrobiła więc oczy jak pięć złotych, po czym powoli podniosła ręce. Serce biło jej jak oszalałe, nie dała rady absolutnie niczego wymyślić.
- Eeee... to nie ja proszę pana, to oni - wskazała palcem w prawo. Gdy chłopak spojrzał na moment we wskazanym przez nią kierunku, Mira natychmiast zmieniła się w kota, po czym wyszła na drzewo, obok którego stała. Niestety rana okazała się być o wiele gorsza, niż Mira się spodziewała, dlatego nie była w stanie w tej chwili ani zmienić się w nic większego, ani zbyt daleko uciec. Położyła się na jednej z gałęzi i próbowała uspokoić oddech. Szeroko otwartymi ślepiami wpatrywała się w podejrzaną przez siebie osobę.Obserwowany jednak zrobił coś, czego Mira ani trochę się nie spodziewała.
- Mira? - odezwał się znajomym dla niej głosem. Ta przekręciła tylko łeb w geście zdziwienia.  Zeskoczyła więc na cztery łapy, po czym podniosła się już zza krzaka w ludzkiej formie i odetchnęła z ulgą.
- Osz ty w życiu, nie strasz tak, ufff - podeszła i poklepała go po ramieniu.- Co ci się stało z oczami? Strzelili w ciebie kolorową farbą, która zmienia kolor oczu? Niee... to niemożliwe...- podparła brodę dłonią w geście zamyślenia. Ogarnęła teraz dokładnie wzrokiem, jak Xaren wygląda. Z tymi ranami nie wyglądał za dobrze, na pewno nie lepiej, niż wcześniej, przed ponownym wejściem do miasta.
Nie była pewna, jak Xaren się dokładnie czuje, bo zdawało się jej, że nie okazuje żadnej reakcji na to, że jest cholernie ranny. Mira pośpiesznym ruchem wyciągnęła z torby niewielką, rozkładaną karteczkę z mapą.
- Z mapy wynika... dobra, tak na prawdę to niewiele z niej wynika, ale niedaleko jest teren, gdzie można zdobyć te kwiaty na rany, a nam się akurat bardzo przydadzą. - Wskazała palcem na miejsce na mapce, gdzie narysowane były koślawe drzewa. Za chwilę jednak wróciła wzrokiem na towarzysza, który był wyraźnie nad czymś zamyślony. Myśląc, że Xaren zastanawia się nad tą rośliną, dodała:
- Nie martw się, mimo, że nie jest często spotykana, to nietrudno ją zauważyć. - Mira machnęła ręką i już chciała jak najszybciej opuścić miejsce zamachu. Zastanawiała się, czy aby przyjaciel nie zgłodniał od tego ataku.

wtorek, 2 lipca 2019

Od Devi do Vinloy'a – Goniąc za marzeniami

Kiedy nieproszony gość wyszedł z mojej sypialni, nie mogłam zasnąć. Wstałam, zarzuciłam coś na siebie i wyszłam z pokoju, do ciemnego korytarza. Chociaż znałam go jak własną dłoń, w ciemności wydawał mi się całkiem inny, groźny. Szłam przed siebie, aż natknęłam się na zamknięte drzwi od gabinetu ojca. Nigdy nie pozwalano mi tam wejść z nieznanych mi powodów.
- Panienka Devi? – usłyszałam głos jednego ze sług.
- Ednit… wystraszyłeś mnie – powiedziałam do niego, zaraz po wzdrygnięciu się z lekkiego strachu.
- Co panienka tu robi? – dopytywał mężczyzna.
- Nie mogłam spać i tak jakoś wyszło…
- Chciałaby jaśnie panienka tam wejść, prawda? – w ramach odpowiedzi, skinęłam głową.
Mężczyzna westchnął. Dobrze wiedziałam, że ma klucze do tego pomieszczenia jak i do wszystkich pokoi w domu. Chciałam się odezwać, ale głos Hejita w mojej głowie pokrzyżował moje plany.
~Ktoś tu jeszcze jest.~
Zaczęłam się dyskretnie rozglądać, ale nic nie zauważyłam. W tym czasie starszy sługa zdążył powiedzieć, jak bardzo chciałby mi udostępnić ten gabinet, ale ze względu na polecenia moich rodziców nie może. Mówił też, że nie jestem jeszcze na to gotowa, ale za bardzo zajęłam się szukaniem potencjalnego zagrożenia. Kiedy Ednit odszedł, jeszcze chwilę zostałam w tamtym miejscu, by ostatecznie wrócić do swojego pokoju.
Właśnie wtedy poczułam charakterystyczne pieczenie na karku, kiedy chciałam już otworzyć drzwi. Zawahałam się, nie byłam pewna, gdzie może się znajdować zagrożenie.
~Nie wchodź do sypialni, ono tam jest~ Hejit jak zwykle służył mi pomocą.
Cofnęłam się od drzwi i ostatecznie zeszłam na dół. Wyszłam na zewnątrz, mimo mojego nieodpowiedniego ubioru. Całkowicie zignorowałam znajomego wilka i ruszyłam przed siebie. Znane mi uczucie na karku na chwile zelżało by po chwili zacząć wracać ze zdwojoną siłą.
~Idzie, ma wsparcie~ mój miecz odzywał się w mojej głowie.
- Ilu? – zapytałam cicho pod nosem.
~Jeszcze jeden~
Miałam tylko dwie możliwości, stanąć do walki lub uciekać. Wiedziałam, że gdyby doszło do starcia, mój towarzysz by mnie poprowadził. Problem jednak był we mnie. Unikałam walk i potyczek jak tylko mogłam, ze strachu. Bałam się ranić innych, nie chciałam tego. Dlatego też próbowałam uciec, schować się. Robiłam wszystko co tylko mogłam.
~Devi nie możesz wiecznie uciekać, wytropią cię tak czy inaczej.~
Wiedziałam, że ma rację, ale nie słuchałam go. Zamknęłam się w jakiejś starej szopie w której, miałam taką nadzieję, spokojnie przeczekam noc.
<Vinloy?>
Template by...