wtorek, 2 lipca 2019

Od Devi do Vinloy'a – Goniąc za marzeniami

Kiedy nieproszony gość wyszedł z mojej sypialni, nie mogłam zasnąć. Wstałam, zarzuciłam coś na siebie i wyszłam z pokoju, do ciemnego korytarza. Chociaż znałam go jak własną dłoń, w ciemności wydawał mi się całkiem inny, groźny. Szłam przed siebie, aż natknęłam się na zamknięte drzwi od gabinetu ojca. Nigdy nie pozwalano mi tam wejść z nieznanych mi powodów.
- Panienka Devi? – usłyszałam głos jednego ze sług.
- Ednit… wystraszyłeś mnie – powiedziałam do niego, zaraz po wzdrygnięciu się z lekkiego strachu.
- Co panienka tu robi? – dopytywał mężczyzna.
- Nie mogłam spać i tak jakoś wyszło…
- Chciałaby jaśnie panienka tam wejść, prawda? – w ramach odpowiedzi, skinęłam głową.
Mężczyzna westchnął. Dobrze wiedziałam, że ma klucze do tego pomieszczenia jak i do wszystkich pokoi w domu. Chciałam się odezwać, ale głos Hejita w mojej głowie pokrzyżował moje plany.
~Ktoś tu jeszcze jest.~
Zaczęłam się dyskretnie rozglądać, ale nic nie zauważyłam. W tym czasie starszy sługa zdążył powiedzieć, jak bardzo chciałby mi udostępnić ten gabinet, ale ze względu na polecenia moich rodziców nie może. Mówił też, że nie jestem jeszcze na to gotowa, ale za bardzo zajęłam się szukaniem potencjalnego zagrożenia. Kiedy Ednit odszedł, jeszcze chwilę zostałam w tamtym miejscu, by ostatecznie wrócić do swojego pokoju.
Właśnie wtedy poczułam charakterystyczne pieczenie na karku, kiedy chciałam już otworzyć drzwi. Zawahałam się, nie byłam pewna, gdzie może się znajdować zagrożenie.
~Nie wchodź do sypialni, ono tam jest~ Hejit jak zwykle służył mi pomocą.
Cofnęłam się od drzwi i ostatecznie zeszłam na dół. Wyszłam na zewnątrz, mimo mojego nieodpowiedniego ubioru. Całkowicie zignorowałam znajomego wilka i ruszyłam przed siebie. Znane mi uczucie na karku na chwile zelżało by po chwili zacząć wracać ze zdwojoną siłą.
~Idzie, ma wsparcie~ mój miecz odzywał się w mojej głowie.
- Ilu? – zapytałam cicho pod nosem.
~Jeszcze jeden~
Miałam tylko dwie możliwości, stanąć do walki lub uciekać. Wiedziałam, że gdyby doszło do starcia, mój towarzysz by mnie poprowadził. Problem jednak był we mnie. Unikałam walk i potyczek jak tylko mogłam, ze strachu. Bałam się ranić innych, nie chciałam tego. Dlatego też próbowałam uciec, schować się. Robiłam wszystko co tylko mogłam.
~Devi nie możesz wiecznie uciekać, wytropią cię tak czy inaczej.~
Wiedziałam, że ma rację, ale nie słuchałam go. Zamknęłam się w jakiejś starej szopie w której, miałam taką nadzieję, spokojnie przeczekam noc.
<Vinloy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...