niedziela, 8 grudnia 2019

Od Olimpii do Insaniego - Podróż warta swojej ceny

Zanim Olimpia w pełni zdołała uświadomić sobie to, co się dokładnie dzieje, była już podłączona do koncentratora tlenu. Po tym zaczęła się okręcać wokół własnej osi, nie minęła minuta a już znajdowała się w dosyć grubym kokonie, który z konsystencji przypominał jej żelkę. Nie dość, że po karuzeli zaczęło jej się kręcić w głowie, to jeszcze nagle została naładowana tlenem i to nie przez twarz.
Olimpia czuła się w tym momencie przynajmniej tak, jakby wypiła zbyt wiele ziół na uspokojenie. Jedyne myśli, jakie w tym momencie jej towarzyszyły, to: "Cieplutko, jak w słoneczku, ale nie wiem, gdzie się podziało słoneczko". Prawdopodobnie mogłaby nawet zasnąć, jednak za bardzo interesowały ją dalsze wydarzenia, bo nagle każdy kamień wydawał jej się niesamowicie interesujący.
Podczas dosyć długiej walki z pająko podobnymi stworami, przyszło jej na myśl, że jak to super się składa, że ma trzecią rękę, tyle rzeczy można zrobić, gdy ma się tak wiele rąk. Za każdym razem jak przeskakiwali- znaczy się, Insani przeskakiwał, Olimpia tylko latała jak dżdżownica w tym kokonie- blondynka miała wrażenie, że zaraz zmieni się w motyla i odleci.
Jednakże jakoś w połowie walki zmysły zaczęły wracać na swoje miejsca, a ona widząc i powoli zdając sobie sprawę, co się dzieje, nie mogła się ruszać. Tak, próbowała wszystkiego, ale jedyne co mogła zrobić, to mrugać. Mimo, że stresu trochę było, że nie może nic zrobić, to mimo wszystko czuła się miło, że jeszcze żyje.
Gdy Insani po skończonym pojedynku odstawił ją na ziemię, odwinął z kokonu. Olimpia chwilę popatrzyła zdziwiona, gdzie jego ręka się w tym momencie znajduje, uniosła palec w górę, ale jej emocje jeszcze się nie poskładały do końca, dlatego zamiast zdenerwowania, które tak chciała okazać, zrobiła coś, co chciała zrobić dopiero później.


- Dziękuję. - powiedziała spokojnie z lekko przymrużonymi oczami, bo powiedzmy sobie szczerze, ciepło, dodatkowo inny typ powietrza plus ta przejażdżka zadziałały na nią jak kołyska na niemowlaka. - Jak to działa?  To ty wytwarzasz tlen? - zrobiła gest obiema rękami, jakby chciała prosto na dłonie dostać odpowiedź. Masowała się po głowie, kiedy Insani zaczął jej objaśniać o co chodzi. Próbując ogarnąć jak to działa, błądziła wzrokiem po ręce Insaniego, bo jeszcze nie do końca dochodziły do niej wszystkie informacje. Jednak zaraz sobie przypomniała sceny z pojedynków, więc może dostał także takie umiejętności w pakiecie.
- Hm, to nawet dobra sprawa. W sensie to, że nie czuje się potrzeby oddychania, a nie... aaaaaa, nie ważne. - machnęła ręką. Stali tak przez chwilę, jakby czekali na zbawienie.
- Przydatne w każdym razie. Dobra, sio, sio - zaczęła się czuć dziwnie z przyssaną dłonią, jak pijawką, do swojej klatki piersiowej, gdy nie było takiej potrzeby, z resztą powietrze jakiego dotychczas używała, było nieco inne od tego teraz, do tego nie była w ogóle przyzwyczajona do tego, że nie oddycha normalnie, także wolała już wrócić do normalnego trybu. Pomachała dłonią, żeby towarzysz już swą rękę odłączył, gdy uświadomiła sobie, że ma dosyć sporych rozmiarów dziury w obu warstwach koszulek. To, że uszkodzenia koszulek były dosyć rozległe sprawiło, że płaty materiału spadły na ziemię zaraz po odłączeniu dłoni. Zostawiły po sobie spore dziury, na co Olimpia zareagowała szybko osłaniając pierś swoją peleryną. Nie tylko z powodu, że się trochę zawstydziła, ale też dlatego, że jaskinie nie należą do najcieplejszych miejsc.
- Cholera jasna - w mgnieniu oka przekręciła obie koszulki tyłem do przodu, po chwili ponownie wkładając ręce w rękawy. Przypomniała sobie, co mama mówiła jej o plecach: "Załóż coś na te plecy, bo się przeziębisz!". Jako, że ona przeziębiona być nie chciała, a miała wielką dziurę w ubraniu, to musiała coś z tym zrobić. Ze skrawków materiału, który leżał na ziemi, nic nie dało się zbytnio zrobić.
- Dobra, musimy tu na chwilę zostać, albowiem muszę naprawić ubranie. - Za Chiny ludowe nie chciała się przyznać, że głównym powodem było to, że chciała odpocząć i chwilę posiedzieć w spokoju. Nie miała ochoty chodzić po kolejnych korytarzach, gdy niedawno minęło jej uczucie naćpania. - Potrzebujesz jakichś poprawek krawieckich? - tutaj zwróciła się do towarzysza, wyciągając z torby podręczny zestaw w postaci pudełeczka z igłami i nicią.  -Skoro powybijałeś stąd wszystkie stwory, to można skorzystać z okazji i chwili spokoju. Przynajmniej jeśli żaden kolejny tu nie przyleci.  Z resztą przy okazji chciałam zapytać o więcej informacji na temat Twojej rasy, bo trochę rzeczy mnie zastanawia.
Mówiąc to złapała do niewielkiego słoika nieco stworzeń, które były bardzo podobne do świetlików. Usiadła więc przed zrobioną wcześniej lampą i zaczęła naprawiać jedną ze swoich koszul, uprzednio ją ściągając. Niespodziewanie jednak ujrzała ciemność i ciężar na głowie. Okazało się, że to Insani rzucił w nią szatą, która trochę przypominała szlafrok.
- Przy okazji możesz coś zrobić z tymi rękawami. - usłyszała nieco przytłumiony przez materiał głos chłopaka.
- Rękawy... - Olimpia pomyślała głośno, ściągnęła z głowy ciężar, przez co jej włosy trochę się naelektryzowały, co wyglądało jakby przed chwilą dostała piorunem. Spojrzała krótko na rękawy, które były tak krótkie, jak długość jej spojrzenia na nie. Zaszyła je więc do wewnętrznej strony, bo pomyślała, że skoro zdarza się, że Insani zmienia chociażby tylko ręce, to skrócenie rękawów jest dobrą opcją.
- Jak się zmienić? Czy trzeba spełnić jakieś wymagania, albo wypełnić zadania, aby móc się członkiem twojej rasy? - podniosła na chwilę materiał, westchnęła - I czy coś oprócz umiejętności może się zmienić razem z... transformacją? - przez chwilę nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa.

<Insani?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...