poniedziałek, 2 grudnia 2019

Od Olimpii do Insaniego - Podróż warta swojej ceny

"Nie wiedziałam, że podziemne labirynty mają takie szałowe wyposażenia." - wkraczając na kolejny poziom, który oddzielał część areny od trybunów, wzrok Olimpii przykuły pięknie wykute kamienne murki. Usłyszała jednak kolejne ryki i odwróciła się, bo wiedziała, że akcja będzie ciekawa. Ale tylko w przypadku, gdy jest odpowiednio daleko od wielkiego stwora. Ogólnie to była bardzo żądna nowej wiedzy zdobytej dosłownie przed chwilą, gdy zostały jej zdradzone tajniki umiejętności towarzysza. No, może nie do końca tajniki, bo nie wiedziała, co się dokładnie wiąże z tym, aby podobne umiejętności zdobyć.
Usiadła na trybunach, w którym rzędzie to nie jest zbyt ważne, w każdym razie miała dobry widok na arenę, żadna kolumna nie zasłaniała, było w porządku. Była tak skoncentrowana na obserwowaniu ruchów Insaniego, że nie zwracała uwagi zupełnie na nic innego. Zdawała sobie sprawę z tego, że jakby ktoś ją teraz rypnął w kark, to nawet by się nie obejrzała, ale chciała się nauczyć jak najwięcej z umiejętności towarzysza. Wiedziała, że do ich użycia trzeba być członkiem odpowiedniej rasy. Jednak mimo wszystko wyciągnęła niewielki notatnik, którego używała tak rzadko, że myszy już zdążyły wyjeść w niektórych kartkach dziury.
Zacięcie starała się zapisywać wszystko z jak najmniejszymi szczegółami, jednak jej leworęczność w niczym nie pomagała. Pod wpływem zbyt szybkiego pisania, kawałek twardego węgielka rozmazywał się jej na dłoni.
"Cholera"- pomyślała, otrzepując notatnik z trocin, jakie pozostawiało za sobą narzędzie. Gdy jednak już ogarnęła swój zapłakany notatnik, już było po całej sytuacji. Płakać jej się zachciało, gdy pomyślała o tym, jak idealną sytuację miała do podpatrzenia, jeszcze zaklepała dobre miejsce na widowni, a przegapiła spektakl przez ten durny ołówek, który nawet nie jest ołówkiem. Usłyszała tylko słowa chłopaka, który mówił o skierowaniu się w dół. No trudno, jak trzeba iść, to trzeba. Wstała więc, chociaż niechętnie i poczłapała do kolejnego przejścia.
Minęli ścianę tęczową, która została wyznaczona jako wyjście z areny. Położona ona była między trybunami, standardowo, jak na praktycznie każdej arenie. Kwiatuszki nawet były namalowane na ścianach trybun- ładny wystrój, ładny.
Oboje chwilę szli, nie trzeba było rozwalać żadnej ściany- całe szczęście. Słychać było tylko kroki, niewielkie echo. Olimpia myślała, jakby tu zagaić, patrzyła najpierw w ziemię, ale nie no, za długo w tę ziemię się gapiła. Na niego się nie będzie gapić, bo to podejrzane, no to kieruje wzrok na ścianę. Nie no, za długo patrzy na ścianę. Teraz trochę w ziemię. Tak tylko trochę na plecy towarzysza, a tak dokładniej na jego ramię, ale nie za długo, no i teraz trochę na ścianę, żeby nie było.
- Czy jeśli ktoś się zmieni w to co ty, co już nie ma odwrotu?
Nad pytaniem trochę myślała ze względu na to, co wcześniej powiedział jej Insani. W żadnej rzeczy nie ma samych plusów ani samych minusów. Ogarnęła mniej więcej, ale nadal raczej nie wiedziała o najważniejszych rzeczach w związku z jego rasą. No cóż, zawsze można się dopytać w razie wątpliwości.
- Nie ma. Zmieniasz się i kaput, jesteś tym w co się zmienisz na zawsze.
Olimpia im więcej o tym myślała, tym bardziej się zastanawiała, ilu tak na prawdę stworzeniom można pomóc w tym stanie, i czy to równałoby się z przeżytymi cierpieniami. Myślała, czy słowa "na zawsze" odnoszą się do czasu życia tej rasy. Bo jeśli tak, to ile bliskich jej osób umarłoby podczas gdy ona jeszcze by żyła. Jednym zdaniem- nie wydawało jej się to zbyt dobrym wyjściem, ze względu na miłość, jaką darzyła swoją rodzinę i bliskich. Była do nich przywiązana, może trochę nawet za bardzo.
Z resztą nie wiedziała jak, gdzie się zmienić, co do tego potrzeba, czy trzeba jakąś misję wypełnić, nie wiedziała kompletnie nic oprócz tego co zostało jej powiedziane. Nie wiedziała nawet, czy zmiana byłaby oznaką odwagi i poświęcenia dla innych, czy może to już byłoby totalne pójście na żywioł w nieznane. Najważniejsze jednak jest to, że nie miała wiedzy, jak by się zachowywała po takim czymś. Postanowiła więc podpytać o to trochę, a sytuacja idealna, bo akurat nic się nie dzieje. Oj, jak bardzo się myliła. Gdy chłopak stanął w miejscu, a ona przeszła parę kroków w przód, już czuła co się kroi. Nie zdążyła jednak przeskoczyć spowrotem, gdy ziemia uciekła jej spod nóg.
- Łoooo.. - to jedyne, co zdążyła powiedzieć, nim zjechała za zakręt sporych rozmiarów tunelu. Gdy wpadła- tym razem nie na biedne plecy- do kolejnego wyrytego pomieszczenia, Insani jak zwykle minął ją, pierwszy ogarniając pomieszczenie.
"Temu to się musi czasem nieźle nudzić"- Olimpia otrzepała spodnie z pyłu i także rozglądnęła się wokoło.
Otwór, przez który wpadli, zakrywał się kolejnymi warstwami kamienia. Jednak jak na razie nikt się tym zbytnio nie przejmował, bo po pierwsze- jeśli jest to na kształt labiryntu, to na pewno jest inne wyjście, a po drugie- Insani rozwali ściany, jakby coś się działo i po prostu wyjdą.
Niespodziewanie z dobrze ukrytych otworów w ścianach zaczęła wypływać woda, która dosyć szybko wypełniła już pomieszczenie tak, że sięgała delegatom już po kolana.
"Nie no, to są chyba jakieś żarty"- pomyślała Olimpia, która już po chwili unosiła się nad podłożem z pokerową miną na twarzy, a źródła wody ani myślały przestać jej wprowadzać do pomieszczenia. W kolejnych sekundach przybysze byli już prawie głowami w suficie, po czym musieli wstrzymać oddechy i zanurkować. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że labirynt, jako jeden z tych inteligentnych, zaprojektowanych z jakimś systemem ogarniającym wszystko, co się w nim dzieje, widział już wcześniejsze działania chłopaka.
Podczas, gdy Olimpia próbowała znaleźć jakieś widoczne wyjście, to Insani napierniczał w ściany w nadziei na przebicie się, tak jak wcześniej. Może i w poprzednich poziomach nie wydawało się to takim złym pomysłem, ale teraz ściany odbudowywały się szybciej, niż biega struś pędziwiatr. Roszpunka jednak nie dawał za wygraną, strzelił jeszcze z większą mocą, niż dotychczas, co spowodowało wolniejsze odbudowywanie się ściany, ale nadal wyjścia widać nie było. Olimpia w tym czasie zmieniła się w czworonoga, ponieważ tak szybciej poruszała się pod wodą.
"Dobra, to jest dobry pomysł, w razie czego dłużej wstrzymam oddech... Już wolałabym być tą wielką rybą, ona nie ma takich problemów... CHWILA, CO TO JEST?!?!" - Nieźle się wystraszyła, gdy podwodny stwór zaprezentował jej piękny uśmiech, pełen rekinich zębów. Psina nie ruszała się przez chwilę, a potworne rybsko zaraz, gdy ujrzało ruch w drugiej części pomieszczenia, od razu tam pognało, z otwartą paszczą, aby narobić jeszcze więcej problemów bohaterom. A tak na serio, to pewnie nie jadło obiadu.
Widząc kolejną rozpoczynającą się walkę, Olimpia skorzystała z okazji i zanurkowała jeszcze niżej, aż do samego dna. Nie spodziewała się, że tak szybko znajdzie jakąś podpowiedź, ale tak czy siak się ucieszyła, gdy znowu zobaczyła podobną mapę labiryntu, co w pierwszym pomieszczeniu. Ujrzała także coś jeszcze- wcześniej niewidoczne wyryte dziury, prawdopodobnie to przez nie wlewała się woda, były teraz lekko podświetlone. Zajrzała do jednej z nich, lecz szybko wyciągnęła łeb i wpłynęła do kolejnego tunelu ze stadem piranii siedzących jej na ogonie.
Sunęła przez tunel, niczym pingwin uciekający przed orką. Nie taki długi był ten tunel, jednak w pewnym momencie schodził bardzo stromo w dół. Olimpia nie myślała zbyt długo, po prostu wpłynęła tak szybko jak potrafiła na sam dół, gubiąc po drodze piranie, które popłynęły dalej prosto.
Obserwując szeroko otwartymi oczami przepływające dalej piranie, parsknęła, wypuszczając z nosa parę baniek powietrznych.
"Głupie ryby"- odwróciła się, żeby ogarnąć, gdzie się znajduje. Na samym dnie tunelu zobaczyła dźwignię. Wzruszyła tylko łapami, po czym odepchnęła się tylnymi łapami od ściany i łbem pchnęła dźwignię, aby ta się przechyliła. Chociaż byłoby o wiele łatwiej zrobić to rękami, to wiedziała, że nie ma zbytnio czasu na zmianę z powrotem w człowieka, ponieważ zajmuje to trochę więcej czasu, a w głowie jej się już zaczęło kręcić przez tak długie wstrzymywanie powietrza.
Gdy dźwignia zapadła na drugą stronę, usłyszała stłumiony dźwięk, który dochodził zewsząd. Nagle ciśnienie zaczęło ją wypychać z powrotem na górę, przez co obiła się nieco o sufit. Gdy zaczęła się wbrew woli poruszać z dosyć dużą prędkością tam, skąd przyszła, zauważyła, że nie tylko ją wyrzuca na początek drogi, ale także te piranie, które wcześniej ją minęły. Z kreskówkową twarzą, oznaczającą zdziwienie, a zarazem chwilowe przerażenie, zaczęła jeszcze płynąć pieskiem. Niewiele to dało, bo jednak prąd odwalał tutaj całą robotę, no ale cóż.
Wystrzelona suczka leciała przez całe pomieszczenie i nie zdążyła się nawet rozejrzeć wokoło, po czym wleciała razem ze stadem piranii do kolejnego tunelu. Na szczęście nie było to takie bolesne, bo woda zamortyzowała trochę upadek, ale piranie musiały się oczywiście chwycić po drodze jej ogona.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...