Mira była tak bardzo wdzięczna za podarowane jedzenie i za naprawiony plecak, że postanowiła skomponować coś na przegryzkę nowemu znajomemu, gdy tylko nadejdzie taka okazja. W tamtym momencie tylko przytrzasnęła sobie policzki dłońmi i podziękowała, nie ukrywając zdziwienia. Kochała robić różnego rodzaju ciasta i słodycze i korzystała z każdej nadarzającej się okazji, tudzież gdy znalazła idealne składniki bądź gdy miała okazję skorzystać z jakiejś lepszej blachy. Ale na zwykłym ognisku też sobie radziła, także to nie tak, że porzuciła swoje hobby.
Pomyślała przez chwilę, że w zasadzie, to szorstkość skóry nowo poznanego wcale jej nie przeszkadzała. Zważając także na to, że często sypiała w swojej futrzastej postaci, to bardzo lubiła szorstkie i drapiące powierzchnie. Może nie przez cały czas, ale tak czy siak kochała szczotki, czy korę drzewa. Machnęła więc tylko na to ręką, żeby się facio nie przejmował, bo tak na prawdę, to nie szkodzi.
Gdy oboje po chwili stali przed gościem w zbroi, Mira przyglądała się ukradkiem zza pleców śnieżnowłosego właśnie temu uzbrojonemu."Jak jemu nie jest gorąco, to ja się nie mogę nadziwić" - myślała, przegryzając bagietę, którą otrzymała w prezencie. Nie było jej dane jednak w spokoju spożyć jakże wykwintnego dania, ponieważ zorientowała się, że chłopak każe jej spierniczać, a moment po tym poczuła mocny uścisk na nadgarstku, co wywołało u niej to, że głowa przez chwilę została w tyle, gdy jej ciało ruszyło w przód.
- O JAPIERNICZE - powiedziała z przerażeniem w oczach, gdy dostrzegła, że za nimi biegnie kolejny, uzbrojony gościu. "O ten cwaniaczek, chciał nas zajumać od tylca"- pomyślała i nadal biegła za swoim nowym ziomkiem, uważając, żeby nie wpaść na żadną beczkę ani skrzynię, które mijali po drodze. Mirze zaświeciła się świeczka nad głową, bowiem wpadła na pomysł. Nie zbyt wyszukany, ale zawsze coś. W biegu zrobiła więc obrocik, a nogą kopnęła jedną z beczek, najszybciej jak potrafiła. Drewniana beczka poleciała prosto na ich oprawcę, jednak niestety, ku wielkim zdziwieniu Miry, beczka nie wyrządziła mu żadnej krzywdy, a jedynie rozbiła się o coś, czego użył do obrony. Nie dostrzegła dokładnie, czy to był jakiś miecz, ręka czy coś jeszcze innego, w każdym razie już tak nie cwaniaczkowała i włączyła motorek, aby biec nieco szybciej. Przestraszyła się jak cholera. Do tego nie miała zielonego pojęcia, z jakiego klanu był ten facet i jakie dokładnie miał zamiary, dlatego zaczęła dopiero teraz szukać w pamięci, czy przypadkiem nie zna chociażby charakteru zbroi.
"Chwila... inkwizycja, inkwizycja, tak tak, przecież przed chwilą tak do niego powiedział..."- no to jeden problem miała już z głowy.
Gdy dobiegli do ślepego zaułka, Mira ześwirowała, bo cholera jasna, trafili na zaślepkę, akurat wtedy, gdy za nimi podążała złowroga trójca i na pewno nie mieli dobrych zamiarów.
"Jak niektórzy to robią, że ktoś nie ma zapachu, a go wyczuwają, o co chodzi" - Myśli Miry nie chciały ani trochę współpracować w tej sytuacji, przez co wróciła pamięcią do momentu przed chwilą. Po rozpoczęciu kamuflowania, jej mózg zaczął świdrować, no w każdym razie przez chwilę nie wiedziała, co się dzieje. Podeszła więc bliżej wysokiego, prostego muru i zaczęła szukać dłońmi ruchomej cegły, bo ubzdurało jej się, że skoro uciekają, a trafili na ścianę, to gdzieś w niej musi być ukryta cegła, która aktywuje tajne przejście. A mur był trochę przechylony u samej góry, więc musiałaby się tak czy siak odbić jako gepard od jakiegoś dachu naprzeciwko. W tej chwili jednak zważając na to, że albo ta cała inkwizycja, albo aura użyta do ochrony przez nowego towarzysza była wyczuta przez nią pierwszy raz, to na moment się zbytnio zamyśliła. Do tego dodajmy zbytnio stresującą sytuację, a powstanie istny armagedon.
- Nie mogę znaleźć, wszyscy zginiemy. - łapiąc się za głowę zaczęła panikować i próbowała ogarnąć jakoś zaistniałą sytuację. Zrobiła więc to, co potrafiła najlepiej. A mianowicie przysunęła jedyną skrzynię, która znajdowała się w jej zasięgu i za nią przykucnęła, wystawiając tylko pół głowy. Jednak po chwili usłyszała coś w stylu: "O nie, tak nie będzie" zza rogu. Okazało się bowiem, że inkwizytorzy ich nie odnaleźli, tragedia się nie wydarzyła, ale co się najadła strachu, to jej. W kolejnych sekundach zorientowała się, że są tutaj w miarę bezpieczni, bo jakimś cudem oprawcy jeszcze ich nie namierzyli.
Rozglądnęła się więc dookoła, później spojrzała na kompana, z którym zwiała, później jeszcze raz po wszystkich ścianach dookoła i zrobiła minę pod tytułem: "Co się tutaj właściwie stało?". Bandziory chyba sobie odpuścili, bo już nie było ich nawet słychać, jednak Mira nie była pewna, czy zaraz któryś z nich nie zaatakuje ich po użyciu ukrytego przejścia w murze za nimi...
- Tak w ogóle, to miło cię poznać, jestem Mira. - podała mu dłoń, bo tak szczerze, to sama osobiście nie lubiła, gdy z kimś przebywa chociaż chwilę dłużej, a nie zna chociażby imienia drugiej osoby. - Mam nadzieję, że nas nie śledzą... - zmarszczyła nos i znowu się rozglądnęła, bo na prawdę nie była dobra w wyczuwaniu jakiegokolwiek zagrożenia. Jedyne, co w tej chwili przyciągało jej nos, to było ciastko, które dostała wcześniej od nieznajomego, a które zostawiła sobie na później, bo jak to się nie podzielić takim prezentem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz