sobota, 15 czerwca 2019

Od Xarena do Miry - Nostalgię czas zacząć...

„No i pięknie, to się nazywa fart. Żaden z tych inkwizytorskich debili nie skapnął się, że nadprzyrodzeni jak sama nazwa wskazuje mają moce?? Myśleli, że będziemy tylko biec jak świnie na rzeź i czekać, aż ktoś nas ubije? Niedoczekanie!! – mówił sam do siebie w myślach. Chociaż w tej chwili bardziej zastanawiała go sytuacja, w której znajdowała się jego nowa znajoma. W amoku szaleństwa biła w cegły z całej siły jakby chciała wywalić ten mur, do tego koniec końców poddała się i ustawiła sobie barykadę z jednej skrzynki. Gdy cała sytuacja się uspokoiła, dziewczyna wyciągnęła rękę do chłopaka przedstawiając mu się. Zmieszany lekko chłopak podał jej rękę, ale po chwili przestraszył się. Jego pochodzenie mogłoby sprawić, że ta cudowna dziewczyna przestałaby się do niego odzywać albo nawet mogłoby się jej coś stać. Niepewnym głosem odpowiedział jej:
„Jestem Xaren, miło mi Cię poznać Miro” – uśmiechnął się i ostatni raz oglądnął po otoczeniu zanim usunął pieczęć powodującą chmurę popiołu.
Przykładając ręce do ściany muru, przyglądał się uważnie dziewczynie, która nie mogła oprzeć się pokusie skosztowania kolejnej porcji pyszności ze swojego plecaka. „Musiała być naprawdę głodna, jednak nie jest to teraz tak istotne jak to, dlaczego akurat na niej inkwizycja próbowała położyć swe łapska” – rozmyślał coraz dłużej i starał się głębiej zanalizować sytuację. Kończąc pieczęć na ścianie, poprosił dziewczynę o rękę. Po chwili zdał sobie jednak sprawę z dwuznaczności swojej prośby i spalił się czerwonym rumieńcem. Wyglądał teraz gorzej niż dojrzały pomidor, do którego docierały wszelkie promienie słoneczne. Ta chwila sprawiła właśni, że niemal jedna z dwójki poznanych niedawno znajomych nie straciła życia. Bełt kuszy przeleciał blisko głowy chłopaka, a drugi umiejscowił się w jego goleni po tym jak w ostatniej chwili osłonił dziewczynę przed śmiertelnym ciosem w klatkę piersiową. „Nigdy nie dajecie za wygraną cholerne ścierwa??” – spojrzał się w ich stronę gniewnym spojrzeniem, lecz w wypowiedzianych słowach nie można było usłyszeć nawet krzty negatywnych emocji. Po złamaniu bełtu w nodze podniósł dziewczynę na rękach i skupił dosłownie sekundę uwagi na ścianie za nimi.
„Wybacz Miro nie mamy czasu. Wyglądasz na wystraszoną, ale pomimo mojej rany damy radę się stąd wydostać” – uśmiechnął się w tym samym momencie co rozległ się potężny dźwięk wybuchu tuż za ich plecami. Chłopak szybko obrócił się na pięcie zdrowej nogi i pobiegł przez wyrwę w ścianie. Gdy tylko skręcili za róg usłyszeli kolejne hałasy oraz krzyk inkwizycji.
„Teraz już na pewno nie będą nas ścigać, jedyne na co musimy uważać to na kolejnych oponentów, dlatego rozsądniej będzie zastosować jakiś plan”. Skręcił w kolejną ślepą uliczkę, jednak tym razem wybił okienko prowadzące do piwnicy i pomógł dziewczynie się przez nie przecisnąć, a sam pobiegł dalej. Taktyki młodzieńca zawsze zakrawały o szaleństwo, lecz teraz jedyne na czym mu zależało to by dziewczyna nie podzieliła losu jego rodziców. Dostał się na wysoki budynek i starał się dostrzec wszelkie zagrożenia. Nie było totalnie nikogo, co sprawiło, że chłopiec poczuł jeszcze większy niepokój. „teraz tylko czekać na zdarzenie, które nie ma nic wspólnego z działaniem inkwizycji. To zaleta jak i wielka wada waszego oddziału. Niby nie można was oskarżyć o to, że stado byków albo innych stworzeń akurat zabiło nadprzyrodzonego, jednak, gdy ktoś jest na miejscu zdarzenia sprawa staje się dość jasna i przejrzysta. Dlatego wystarczy jeden mały ruch w mieście, który może doprowadzić do tragedii lub zamieszek i już wiem, gdzie jesteście”. Gdy tylko w mieście zaczęło dziwnie pachnieć chłopak wiedział, że się zaczęło, jednak było o wiele za późno. Poczuł unoszącą się woń trotylu, którego inkwizycja używała do wydobywania rzadkich minerałach w kopalniach, a to miasteczko leży u podnóża lasu jak i górzystych terenów, gdzie wykopaliska były na porządku dziennym. Chłopak wiedząc, że siedząca teraz w piwnicy piękna niewiasta jest w wielkim niebezpieczeństwie ruszył z całym impetem w stronę ślepego zaułka.

<Mira?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...