✰ Rumeysa || 13 lat || Człowiek ✰
"Rumeysa urodziła się jako pierwsze dziecko lorda Aleksandra Mortema, wybitnego inkwizytora, cztery lata po jego hucznych zaślubinach z lady Shahiyeną. Stała się znamienitym zwieńczeniem związku, jaki z wielu powodów w oczach społeczeństwa miał uchodzić za idealny. Jednak nic nie było idealne. Lord Mortem pragnął syna, który w przyszłości poszedłby w jego ślady i zapewnił mu dumę. Powierzył wychowanie córki egzotycznej wybrance, podczas gdy on odbywał wielotygodniowe wyprawy i piął się w hierarchii królewskiej. Dziewczyna nie pamięta tych czasów, ale z opowieści służących wywnioskowała, że już wtedy matka nie chciała się nią zajmować. To kucharka słyszała, jak Rumeysa wypowiada pierwsze słowo. Sprzątaczki uczyły ją stawiać pierwsze kroki. Zaś ogrodnicy opowiadali jej bajki o cudownych oraz przeklętych stworzeniach. Z braku opieki, dziewczynka od maleńkości wymykała się na dwór i przebywała tam całymi dniami, niejednokrotnie wracając do domu z otarciami i siniakami. Chętnie pomagała służbie w codziennych zajęciach, ponieważ nauczyła się postrzegać ich jako rodzinę, a nie niewolników – w przeciwieństwie do jej rodziców. Nawet dzisiaj nie lubi być obsługiwana i czuje się bardzo niezręcznie, gdy ludzie, którzy ją wychowali, zwracają się do niej per „pani”. Rumeysa może i miałaby szansę na zbliżenie się do rodzicielki, gdyby nie fakt, że Shahiyena ponownie wydała na świat potomstwo, kiedy dziewczynka miała zaledwie sześć lat. Akurat wtedy dane jej było przystąpić do nauki kaligrafii, dyktowania i retoryki. Bała się, iż nie będzie mieć już nigdy czasu na bieganie po ogrodach, pomaganie w stajni, czy podkradanie owoców z sadu (które i tak należały do niej, ale skradanie się należało od zawsze do jej ulubionych zajęć), lecz o wiele bardziej cieszyła ją myśl, że w końcu pozna swoją matkę. Zgodnie z regułami dworskimi, wyedukowana matka udziela niezbędnych lekcji swojej córce. Jakże żałośnie smutne było oblicze Rumeysy, gdy oglądała zza uchylonych drzwi własną matkę przechadzającą się po pokoju z cichutko szlochającym zawiniątkiem. To wtedy po raz pierwszy usłyszała, jak matka śpiewa. Bowiem Shahiyena chętnie nuciła kołysanki swemu nowonarodzonemu synkowi, Elijahowi, chętnie do niego mówiła, a na jej twarzy gościł wówczas promienny uśmiech i zachwyt, jakim nigdy nie obdarzyła córki. [...]"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz