czwartek, 28 marca 2019

Od Ignis do Lucy – Porażka dołuje, doświadczenie wzmacnia/Ognisty taniec

Zastanawiałam się, czy nadejdzie ten dzień, w którym nie będę musiała przed nikim spierdzielać. Na razie nic na to nie wskazywało – co gorsza straciłam moje dwie ostatnie strzały, przez co naszą jedyną bronią stały się noże i własne pięści. A to na jednego rozjuszonego smoka za mało, nie mówiąc już o dwóch. Zatrzymałyśmy się dopiero, kiedy nie mogłam już złapać oddechu. Moje niedawne odrodzenie dawało o sobie znać za pomocą obniżonej sprawności fizycznej, w tym wytrzymałości. Musiałam się oprzeć drzewa bo wątpiłam, że Lucy mnie da radę utrzymać biorąc pod uwagę, że sama była tym wszystkim zmęczona.
- Kurwa… mać… ile… jeszcze… - wydyszałam, nabierając powietrze po każdym wyrazie.
Lucy nic nie powiedziała, poprawnie wyczuwając w mojej wypowiedzi pytanie retoryczne. Moje nogi niekontrolowanie zaczęły się trząść. Resztki adrenaliny już całkowicie opuściły mój organizm. Całkowita utrata sił była już tylko kwestią czasu, którego nie zostało mi za wiele. Że też te jebane jaszczury musiały nas w tamtej chwili znaleźć.
- Ignis? Czy…
- Nic mi nie jest – warknęłam.
Nienawidziłam litości, gdyż kiedy ktoś mi ją okazywał, docierało do mnie jak słaba jestem. Bezużyteczna. Zacisnęłam mocno pięść, próbując zagłuszyć to uczucie, które powodowało u mnie chęć oddania się w łapy tej paskudnej lodówce. Ostatecznie zaczęłam swoimi pięściami bić w pień drzewa. W głowie ciągle miałam słowa wszystkich feniksów z gniazda.
- Odmieniec… bezużyteczna gówniara… - poczułam jak coś a raczej Lucy łapie mnie za nadgarstek, uniemożliwiając wykonanie kolejnego uderzenia.
Pozwoliłam jej aby zmusiła mnie do siadu pod drzewem i dałam jej obejrzeć moje zakrwawione dłonie. Sówka niewiele myśląc, sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej skrawki materiałów, którymi szybko opatrzyła moje świeże rany.
- Co to było?
- Nic…
- Ignis? – dociekała zmiennokształtna.
Milczałam, nie patrząc na nią, nie byłam w stanie. Ostatnie wydarzenia uświadomiły mnie jak bardzo brązowowłosa się naraża, ciągle będąc przy mnie. Szczerze, gdyby się odłączyła to smok nie poszedłby za nią. W końcu to na mnie poluje i każdy kto spędza ze mną dłużej czas, przestawał być bezpieczny. Do tego dochodziły moje wybuchy złości.
Tylko westchnęłam i podniosłam rękę do góry, dając towarzyszce znak, że chce wstać. Lucy bez problemu zrozumiała przekaz i chwilę później, stałam na własnych nogach z niewielką jej pomocą.
- Smok lodu nie zaatakuje nas za szybko. Będzie czekał, aż jego oko się zregeneruje i dopiero wtedy, wróci do gry. Ten drugi raczej też nie powinien się chwilowo uaktywniać. Mamy możliwość aby chwilę odsapnąć – powiedziałam spokojnym jak na siebie głosem.
- Co proponujesz?
- Znajdźmy jakieś miejsce i zatrzymajmy się na kilka dni. Musimy odpocząć i uzupełnić zapasy oraz strzały. Później pomyślimy co dalej.

<Lucy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...