- Zdążyłem już zauważyć, że jesteś czymś o czym nie mam zielonego pojęcia. - skrzyżował ręce na piersi - Nie wiem czym jest ta twoja klątwa, ale w życiu nie pomyślałbym, że kobieta o twojej posturze, może zamienić się w coś, czego paszcza ma możliwość rozszerzenia się co najmniej dziesięciokrotnie. - Przyglądał się jej uważnie.
- Tak, to prawda, jesteśmy wybrykami natury. Bawi mnie to, że niektórzy z moich braci i sióstr z pustyni są przekonani o tym, iż Matka Natura nad nami czuwa i to ona obdarzyła nas tym "darem", jak to zwykli nazywać klątwę. A ty? - Spojrzała na niego wyczekująco. - Wierzysz w to, że Matka Natura jest po twojej stronie?
- Nigdy w to nie wierzyłem i nie uwierzę, chociażby przez pryzmat tego czym zostałem obdarzony przy narodzinach. Do pewnego momentu nie przypuszczałem, że zacznie mnie to zabijać. Ciało Inkwizytorki, a raczej jego resztki, które znalazłaś w jaskini, były pozostałościami po moim posiłku, który sprawił, że moje ciało znów wróciło do stanu sprzed kilku dni. Gdyby ona w ogóle przejmowała się tym jak żyją jej dzieci, ja nie musiałbym zabijać by przeżyć, a inne istoty nie musiałyby ginąć. - przeszły go ciarki na samo wspomnienie Inkwizytorskich lochów w których był przetrzymywany.
- A słyszałeś o innych...? - Zaczęła Naliaka, ale jej głos wydawał się mniej pewny niż zazwyczaj, nieco przypominający ton wypowiedzi dziecka, które nie jest pewne, czy dobrze zapamiętało zasłyszaną raz informację. - O Otchłani? Mawiają, że Matka Natura stworzyła cały świat, życie i śmierć, a razem z nimi cholerną Otchłań. Ale... Nie wiem, czy chciałabym to wiedzieć na pewno. - Wówczas jej ton powrócił do normalności, na powrót stał się głośny, donośny i przepełniony pewnością siebie. - Więc nie dziwi mnie, że zabijasz, a nawet gdybyś nie podał mi przyczyny, to ja bym o nią nie pytała. Ale jedno mnie zastanawia. Dlaczego tortury? - Utkwiła w nim wzrok, a jej źrenice zwężały się i rozszerzały. - Ja również cierpiałam i nienawidzę ich wszystkich, a jednak nie potrafię wymierzać im takiego bólu, jaki sama odczuwam każdego cholernego dnia.
- Napawam się ich strachem, cierpieniem oraz wrzaskami bólu, które uśmierzają na pewien czas rany przeszłości. Nauczyłem się tak żyć, nie potrafię już inaczej. Kiedy robisz coś co Ci się podoba, coś czego nie powinieneś, zaczynasz zagłębiać się w to jeszcze bardziej. Bez zastanowienia zacząłem wymierzać ludziom taki los jaki oni próbowali wymierzyć mi. Ofiarą, która dała mi największą przyjemność z tego co robię był mój brat, który w dzieciństwie brutalnie się nade mną znęcał. Patrzyłem jak dławi się puklem włosów z ukrytym hakiem, który sam wepchnąłem mu prosto w przełyk. Czułem się wtedy spełniony. - ścisnął bark swojej bezwładnej ręki.
- Hm. - Nie spuściła głowy, ale jej wzrok powędrował ku ziemi, a brwi nieco się uniosły w chwilowym zamyśleniu. - Ja również zamordowałam swojego brata.
- Zamordowałaś go bo? Nie spodobały Ci się zabawki, które kupił? - Mężczyzna w ten sposób chciał wydobyć z kobiety więcej informacji na ten temat, gdyby powiedział, że go to nie ciekawi, zwyczajnie by skłamał. Przyglądał się uważnie czekając na jej reakcję.
- Zabawki...? - Jej oczy nagle stały się szersze. Podniosła spojrzenie na swojego rozmówcę. - Zabawne, że o to pytasz. Widzisz, miałam mnóstwo zabawek. Drogich, pluszowych, sprowadzanych z bardzo daleka. Teraz pamiętam, teraz przypomniało mi się, jak miękkie były w dotyku. Lecz zupełnie o nich zapomniałam. Po tym, jak wydał mnie za tego... - Urywa na chwilę, a jej postura się zmienia, zupełnie jakby podświadomie chciała kogoś zaatakować. - Za to ludzkie ścierwo. Byłam poniżana przez kilka lat. Bita, jeśli cię to interesuje. Gwałcona, bo inaczej tego nie nazwę. - Parsknęła krótkim śmiechem, ale nie była rozbawiona. - Kiedy się stamtąd uwolniłam, można by rzec, że wyrwałam, pragnęłam tylko zemsty. Wówczas połknęłam jego nowo narodzone dziecko w całości, nie myśląc o tym, co stało się z moimi zabawkami. Zapewne miały zostać przeznaczone dla tego bachora.
Mężczyzna parsknął śmiechem słysząc ostatnie zdanie wypowiadane przez dziewczynę. Próbował sobie wyobrazić to w jaki sposób je połknęła, jak głośno darła się matka owego bachora. Gdyby mógł, chętnie by to wszystko zobaczył. - To nieprzyjemne w jaki sposób Cię potraktowano. Wydaje mi się, że słyszałem już gdzieś podobną historię w jednym z miast w którym miałem okazję polować na swoje ofiary. Czyżbyś to ty była tym "potworem"? - nie oczekiwał odpowiedzi - Gdybym miał możliwość potraktowałbym twojego skurwiałego brata jednym z moich zniszczonych już teraz narzędzi, ale nie zrobię tego bo to o czym mówisz, działo się lata temu, kiedy mnie jeszcze nie było na świecie, a poza tym on już dawno nie żyje. A szkoda. - mówiąc ostatnie zdanie próbował nastawić sobie bark, jednak cały czas nie przynosiło to żadnych efektów.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, co najmniej tak, jakby opowiedział jej dwuznaczny żart.
- Wiele razy myślałam o tym, jak inaczej mogłabym postąpić tamtego dnia. Ale za każdym razem przytłacza mnie nienawiść tak wielka, że czuję się nią zbyt zaślepiona, by umieć wyobrazić sobie czyjeś cierpienie. Zgaduję, że panujesz nad sobą lepiej niż ja, potwór z Miposii. - W jej głosie można było dosłyszeć pewne pochlebstwo.
- Muszę przyznać, że twoje działania wymagają pewnej... finezji. Geniuszu. Ścisłego umysłu także.
Nie wiedział do końca jak ma przyjąć słowa, które ona wypowiedziała. Pierwszy raz w całym życiu ktoś skomplementował jego osobę. Spodobało mu się to do takiego stopnia, że na jego twarzy można było dojrzeć delikatny uśmiech.
- Kiedy uciekłem z lochów, wisiałem na skraju życia i śmierci. Musiałem podjąć decyzję, która na zawsze odmieniła całe moje życie. Na początku byłem zupełnie tak jak Ty. Nie męczyłem ich, po prostu ich mordowałem by zdobyć pożywienie. Dopiero kiedy odkryłem, że pożywianie się ludzkim mięsem cofa moją chorobę do pewnego etapu, zacząłem ich torturować, nagle poczułem, że chcę by cierpieli tak jak ja. Skoro ja muszę nosić takie brzmię to oni będą cierpieć na koniec swojego marnego życia. Nauczyłem się panować nad sobą, ale nie do końca. Zdarzają się dni kiedy nie jem zbyt długo, a wtedy dzieją się rzeczy, których sam nie chciałbym pamiętać. - W końcu udało mu się nastawić bark, słysząc przy tym charakterystyczne chrupnięcie.
- Często mówisz o chorobie. A jednak nie rozpoznaję ani twojej przypadłości, ani rasy. Co ci jest? - Zmieniła temat, jednak nie z braku szacunku, a z nagłego przypływu sympatii do obcego, bo wcześniej nie interesowały ją niczyje choroby.
<Chavac?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz