Nie sądziłem, że poczuję takie bolesne odczucie na swoim ciele, początkowo sądziłem że może mi coś dolegać gorszego ale nie byłem pewien co. Po "akcji ratunkowej" podeszła do mnie Mira, zaczęła mówić coś o rozdzieleniu się ale nie za bardzo jej słuchałem, bardzo bolał mnie żołądek razem ze skrzydłem, które zostało trafione przez tamtego strażnika. W pewnym momencie właśnie usłyszałem coś, czego nigdy w życiu nie usłyszałem, kobiecy głos który był spokojny i łagodny jak powiew wiatru na plaży... "Idź", to rzekła kobieca mowa, po tym słowie wszystko nagle wróciło do normy. Dotarły do mnie słowa Miry dopiero po chwili gdy moja męka się zakończyła, odpowiedziałem na jej pytanie, które brzmiało "Wszystko okej?" kiwając tylko głową, że nic mi nie jest. Dziewczyny widocznie bardzo spieszyły się ku swojemu przeznaczeniu, ja zaś tylko wzruszyłem ramionami i ruszyłem w swoją stronę, dziewczyna zdziwiła się moim zachowaniem kiedy tak bez namysłu odszedłem. Nie wiedziałem co się akurat ze mną dzieje, poczułem coś nowego czego nigdy w życiu nie czułem. Przez moje ciało przechodziło ciepło, które było bardzo przyjemne a jednocześnie uspokajające. Przystanąłem na chwile pod jakimś drzewem i zsunąłem się na ziemię opierając się o wielką roślinę. Przymknąłem oczy i zacząłem nasłuchiwać ćwierkanie ptaków, szelest liści a także biegające zwierzęta gdzieś w dali. Nie minęło dużo czasu, ale to co stało się potem znów mnie zaskoczyło... Kolejny kobiecy głos, tym razem chłodniejszy. Przemówił: "Idź, podążaj, nie zostawiaj". Mój zmysł zaczął szaleć, wystraszyłem się tego na tyle, że gwałtownie się przewróciłem na ziemię. Oczy miałem całkowicie otwarte a skrzydła rozprostowane, oddech był bardzo niespokojny a moje ciało drżało. Co się ze mną działo?!
To było tak nieprzyjemne uczucie, że czułem jakby coś zżerało mnie od środka a jednocześnie chciało mi coś powiedzieć. Wstałem gwałtownie i aż odskoczyłem od drzewa, przez mój nagły ruch wszystko wróciło do normy. Nie wytrzymałem już tego i zacząłem biec przed siebie, mając nadzieję że to wszystko jest tylko schizą, która powinna zaraz minąć... Taką miałem przynajmniej nadzieję...
Dopiero po dotarciu do jakiegoś lasu, którego nigdy nie widziałem, wszystko się uspokoiło. Byłem zdyszany oraz strasznie wyczerpany po tak długiej wędrówce, która odbyła się długim maratonem. Złapałem się pobliskiego drzewa i w końcu mogłem nieco odetchnąć od tego co mnie spotkało, co gorsza nie wiedziałem co się właściwie stało tego czasu. Nie obchodziło mnie dopóki nie uświadomiłem sobie, że odczułem znajomy zapach dochodzący właśne z tego lasu... Czy to właśnie nie ten las o którym mówiła Mira? Zdziwił mnie ten bardzo mocny przypadek, rozejrzałem się i zauważyłem ludzkie ślady, które prowadziły w głąb lasu. Niby powinienem zostawić te dziewczyny, ale jednak coś mi nie dało spokoju... Nie chciałem ich jakoś zostawić, więc po prostu ruszyłem za ich tropem.
<Mira??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz