Tej nocy ćwiczyłem swoją zwinność. Niebo było bezchmurne, więc moimi jedynymi obserwatorami były gwiazdy i księżyc. Panowała cisza zakłócana delikatnym szumem liści, miarowym huczeniem sów oraz cichym skrzypieniem gałęzi. Przeskakiwałem z jednego drzewa na drugi wykonując przy tym rozmaite akrobacje. Próbuje nie mylić się co do oszacowania odległości, starannie odmierzam siłę, którą muszę włożyć w pokonanie konkretnej odległości. Spinam mięśnie do granic możliwości, koncentruję się na wybranej przeze mnie gałęzi. Poprawiam swoją pozycję, wiercę się gotowy i wreszcie wykonuję skok. Słychać jedynie świst, moje stopy zgrabnie położyłem na nowej gałęzi przytulając się do pnia. Pospiesznie udaje, że chowam się przed niewygodnym spojrzeniem wyimaginowanej przeze mnie postaci. Mogę wreszcie odetchnąć z ulgą i rozglądam się za nowym celem. Zmieniam taktykę swoich ćwiczeń. Jak małpa zaczyna od razu przeskakiwać gałęzie raz trzymając się mocno dłońmi nie pozwalając mięśniom moich ramion zastygnąć, a potem znów na jakiś czas wracam do lądowania na stopach. Staram się wykonywać wszystko na tyle szybko, by móc nie myśleć o niczym innym. Mam być skupiony na swoich ćwiczeniach. Nie mogę zrobić niczego głupiego tej nocy. Niech choć raz nic się nie stanie, a będę niezmiernie wdzięczny. Walka z samym sobą jest niebywale ciężka. Czuję, że się męczę jednakże nadal z szeroko otwartymi oczami obserwuję otoczenie. Mimo wszystko z tyłu w mojej świadomości odczuwam ogromny ciężar. Tracę również rachubę czasu. Nie wiem ile czasu już na to poświęciłem. Świat zaczął mi wirować przed oczami. Źle wymierzone odległości. Moje serce zaczęło bić jak szalone. Nie łapię swojego stałego rytmu. Za mało centymetrów. Byłem w stanie jedynie musnąć palcami chropowatej powierzchni drzewa. Widzę księżyc na niebie a potem ciemność. Upadłem.
Stęknąłem czując, że wracam do żywych. Mocno ścisnąłem powieki czując na sobie promienie światła codziennego. Po chwili jednak jakaś postać mi ją przysłoniła, co na początku nie wzbudziło mojego podejrzenia. Zaraz gdy odzyskałem czucie, a ból rozszedł się po całym ciele kiedy zadrżałem, zapaliła mi się czerwona lampka. Mimo palącego bólu, który najdotkliwiej daje się na poziomie moich bioder spróbowałem się ruszyć. Nic z tego. Szum w głowie nie ustępował, jednak mimo woli otworzyłem oczy i oniemiałem. Myślałem, że oczy wylecą mi z orbit po zobaczeniu tej istoty. W życiu nie widziałem czegoś podobnego. Zamrugałem parę razy trochę sparaliżowany faktem, że nie jestem w stanie przypisać jej żadnej rasy. Istota przyglądała mi się z widocznym zainteresowaniem. Normalnie nie miałbym nic przeciwko ale totalnie nie mogę nic wywnioskować z jej wyglądu. Jęknąłem ponownie kiedy ruszyłem głową, a potem następnymi częściami ciała.
-Nie wiem kim jesteś cudowna istotko, ale chyba możesz się trochę odsunąć nim król powstanie - mruknąłem ze słabym uśmieszkiem.
-Więc jesteś królem? - jej dźwięczny głos jakby do mnie nie dotarł. To tak można mówić?
-Niekoniecznie - odparłem bo chyba nie zrozumiała mojej aluzji. Poruszyła lekko uszami na co się delikatnie wzdrygnąłem. Pewnie byłaby dla mnie atrakcyjna ale odpychała mnie od niej przesadna chudość nie pasująca do pięknego biustu. Wygląda to dość nienaturalnie. Nie potrafiłem długo patrzeć w jej oczy bez jakiegoś lekkiego zirytowania. Miała niebieskie źrenice w kształcie gwiazdy. Jedyne co nas łączyło to poszarzała skóra.
-Czyli jesteś przyszłym królem? - odsunęła się tak, że promienie słoneczne mnie oślepiły. Wydałem z siebie cichy pomruk niezadowolenia przymrużając oczy.
-Może jednak było lepiej bez słońca? - skwitowałem podnosząc się z ziemi z sykiem.
-Co ci się stało? - spytała widocznie zainteresowana moim zachowaniem. Chwiejnym krokiem podszedłem bliżej pnia i oparłem się plecami. Wzruszyłem tylko ramionami.
-Niewinny upadek z nieba? Tak to nazwijmy, o szczegóły lepiej nie pytać - kiedy chwyciłem równowagę, powoli zacząłem się rozciągać.
-Dlaczego? - kobieta lubiła zadawać zbyt wiele pytań. Ze zdziwieniem odkryłem też, że zaczęła się rozciągać wraz ze mną. Mogę pozazdrościć tak gibkiego ciała. Choć z drugiej strony nie powinno mnie to dziwić - wyglądem przypominała kotkę, a jej niezwykle smukła sylwetka powinna dawno nakierować na te cechę. Rozpraszam się.
-Po prostu, lepiej tego nie wiedzieć - syknąłem znów kiedy przeszedłem do pleców.
-Daj, pomogę ci - słysząc te słowa nie zdążyłem zareagować w jakikolwiek sposób.
Przyłożyła swoją dłoń do mojego kręgosłupa. Przyjemne mrowienie rozeszło się po całych plecach, a w miejscu gdzie położyła rękę czułem gorąco. Kiedy skończyła, odsunęła się pozwalając by delikatny chłód poranka otulił mnie z powrotem. Lekko rozchyliłem usta czując, że uporczywy ból mnie opuścił. Na próbę odchyliłem się mocno do tyłu. Całkiem jak nowe.
-Dziękuję - uśmiechnąłem się szelmowsko. - Jesteś uzdrowicielką? Co to jest za rodzaj magii - teraz to ja jak małe dziecko ciekawe świata przyglądałem się. W głowie kotłowało mi się wiele pytań.
-Można tak powiedzieć, to jedna z moich specjalizacji -lekko się speszyła ale to nic, pytań ciąg dalszy.
-Specjalizacji?
-Tak.
-Wow - to było jedyne co byłem w stanie wydukać.
-Arjasmi -popatrzyłem na nią jak na idiotkę. - Jestem Arjasmi.
-Ah no tak, gzież moje maniery! Searil Olhier Sarethe - przedstawiłem się całym imieniem i nazwiskiem. - Skąd pochodzi taka piękność?
-Przybyłam nie z tego świata - odparła poważnie a ja parsknąłem śmiechem. - Coś nie tak? - zmarszczyła brwi.
-Wspaniałe poczucie humoru ale pytam poważnie. W tych rejonach panny nie powinny chodzić same.
-Powiedziałam całkowicie poważnie. Nie jestem stąd. I o moje bezpieczeństwo bać się nie musisz - zachichotała widząc moją minę.
-Ale jak to możliwe? - spytałem mierząc ją od stóp do głów. Przyłożyła tylko palec do swoich pełnych ust i jak gdyby nigdy nic zaczęła się oddalać. - Ale czekaj, Arjasmi! Mogę ci pomóc w zapoznaniu z tym światem ! - krzyknąłem za nią orientując się, że drugiej okazji do poznania jej bliżej nie będzie.
-Więc Searilu Olhierze Sarethe, chodź ze mną - zatrzymała się i odwróciła. Pospiesznie ruszyłem za nią sprawdzając czy wszystkie moje narzędzia są na swoim miejscu. I miejmy nadzieję, że Arjasmi mnie nie zaatakuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz