wtorek, 5 lutego 2019

Od Aesandi do Mirona - Nostalgiczny spokój

- Cóż, zdecydowanie by się ono przydało, ponieważ nie zamierzałam w najbliższym czasie zostać ofiarą morderstwa. Wiem jak co poniektórzy podchodzą do mojej rasy. Cudowne białe futro i przepiękne uszy. - zaśmiałam się - To tylko kilka rzeczy, których od nas chcą. Gdybyś miał taką możliwość to załatw mi coś co zakryje zarówno ogon jak i te cholerne uszy. - pokazałam palcem na białe, z pozoru śmieszne uszka. - Oh, przy okazji może to być coś cieplejszego. Jest tu dużo zimniej niż w Głuszy. - wskazałam na swoje dość skąpe ubranie. Ułatwiało ono jednak znacznie polowanie.
- Nie ma sprawy, ale nie udzieliłaś mi odpowiedzi na najważniejsze pytanie, które zadałem. - skrzyżował ręce.
- Ah no tak...raczej pójdę za tobą, w końcu jakby nie patrzeć nie znam zupełnie tych terenów, a sama zapewne skazałabym się na szybką śmierć, jeśli bardzo będzie Ci przeszkadzała moja obecność to w końcu sobie pójdę, spokojnie.
Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Nie chciałam zadawać zbędnych pytań więc tylko przyglądałam się od czasu do czasu nieznajomemu. Jakby tak pomyśleć to nawet nie znam jego imienia. Kiedy doszliśmy do granicy miasta, ja zatrzymałam się siadając pod drzewem nieco dalej w gęstych, wysokich trawach. Tutaj nikt mnie nie zauważy a ja będę mogła spokojnie na niego poczekać. Uśmiechnęłam się na myśl, że teraz nie ograniczają mnie już żadne zasady, a ja mogę robić co tylko mi się żywnie podoba. Nie muszę już być z kimś kogo nawet nie kocham. W końcu ułożę sobie życie tak jak tylko tego chcę. Zdawałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu byłam tylko więźniem. Westchnęłam ciężko. Oglądałam te wszystkie tatuaże na moim ciele, zastanawiając się, kiedy który właściwie powstał. Znudziło mi się trochę siedzenie już tutaj samej. Na szczęście mężczyzna szybko wrócił. Przyniósł mi zastępcze ubrania, a ja bez skrępowania zdjęłam swoje obecne by założyć nowe. Cóż, widocznie poza Głuszą mają zupełnie inne przyzwyczajenia bo twarz mojego towarzysza oblała się rumieńcem. Widziałam, że walczył ze sobą aby na mnie nie spojrzeć.
- Tak apropo, nazywam się Aesandi, możesz mi mówić po imieniu, lub w skrócie, Di. - uśmiechnęłam się, zakładając dół stroju.

<Miron?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...