piątek, 1 lutego 2019

Od Miry do Isariona - Piękne zachody słońca/Całkiem inny dzień

Uspokoiłam się trochę po tym, jak ogólne emocje z zaistniałej przed chwilą sytuacji nieco opadły. Podziwiam, że Tenge miała tyle sił, żeby spokojnie zapytać o imię. Mimo, że nawet uciekł ode mnie częściowy strach spowodowany nietypowym zdarzeniem, to nadal czułam, jak moje serce szaleńczo próbuje się wydostać na zewnątrz. Ale to było przez kogoś innego, nie przez Tenge ani tego Isariona.
Nagle nowo poznany mężczyzna niczym grom z jasnego nieba stworzył obok mnie parawan ze swojego skrzydła. W pierwszych milisekundach myślałam, że boi się, żeby mnie słońce nie przypiekło. Jednak już po niecałej sekundzie miałam przed nosem kawałek ostrej, gigantycznej strzały. Zdołałam się tylko podnieść i odsunąć, ja myślałam, że tutaj na zawał padnę, a moje serce to chyba jeszcze większych palpitacji dostało. Mimo, że wpadłam w popłoch, to dotarło do mnie, że Isarion ma zranione skrzydło...
Znienacka uczucie strachu zostało wykopane w kosmos przez poczucie złości. A, jednak nie, strach jednak chyba uczepił się aorty. W każdym razie wstałam. Mimo tego, że trzęsły mi się nogi, to zadzierając nos, górna warga drgała pod wpływem innych emocji, które przed chwilą zmieszały się ze sobą, tworząc gigantyczną, świecącą kulę, niczym ta na potańcówkach. Zauważyłam, że ten gościu, który trafił Isariona, ma podobny znak na chroniącej go odzieży, jak tamten, przed którym uciekałyśmy razem z Tenge jeszcze w wiosce. Nie było czasu na oglądanie sobie ubrań innych zebranych, ponieważ teraz już cała trójka przygotowywała się, aby ponownie zaatakować.
Gwałtownie zerwałam kawałek kłującego, sztywnego krzaku... No, może nie aż tak gwałtownie, po prostu starałam się złapać za miejsce przy ziemi, bo tam widziałam najmniej kolcy. Widziałam kątem oka, jak Tenge w pośpiechu coś szepce do Reii, a ja zebraną wiązkę włożyłam już w tym momencie wąsaty pysk.
Naraz ujrzałam, że jeden z facetów, którzy stali naprzeciwko nas, zdezorientowany spojrzał na stado kruków, które zaskakująco szybko się zleciało i całą rzeszą rzuciło się jak jeden mąż w stronę uzbrojonych chłopów. Dwóch z nich patrzyło z niedowierzaniem, co się dzieje, lecz jeden bez wzruszenia już mierzył w naszą stronę. W centkowanym futrze podbiegłam w mig do deikwenta, podskoczyłam, i w czasie lotu dałam mu po oczach garścią nadzianych przez kolce patyków. Nie zamierzałam go za bardzo zranić, ale niestety mi to nie wyszło, ponieważ kilka patyków zatrzymało się w jego twarzy, bo poczułam, że z lekkim szarpnięciem wyleciały mi z zębów. Pierwszy raz w całym życiu zdobyłam się na atak z tak bliska, ale nie miałam czasu szukać jakichś kamieni albo czegokolwiek, abym mogła w niego rzucić. W tym czasie bez problemu mógłby nas wszystkich trafić, a później już wolę nie myśleć, co by się mogło stać z całą naszą trójką.
Zahamowałam, by się odwrócić, po czym ujrzałam przed sobą rozstępujące się morze ptaków czarnych jak smoła, które zasypywały swoimi pędzącymi ciałami dwóch pozostałych facetów, którzy odchylając się do tyłu, w panice próbowali się odgarnąć od atakujących ich kruków. Gdy obok odbywała się bitwa, ujrzałam, że zaatakowany przeze mnie mężczyzna odzyskał równowagę i ze stęknięciem wyjął kolce, które jeszcze przed chwilą utknęły w jego twarzy. Przymykając oko, z którego lała się krew, wziął w ręce szablę i natychmiast rzucił się w moją stronę. Ze strachu wydałam z siebie ćwierk i ledwo uciekłam od chwiejnego ataku. Zatoczyłam koło, tworząc przy tym niewielką zasłonę dymną, po czym przyspieszając, skoczyłam na plecy faceta. Na szczęście ziemia na którą upadł głową nie była miękka, więc na chwilę powinien się nie podnieść.  Z tego całego zamieszania, niechcący skoczyłam jeszcze na jego głowę, po czym jak najprędzej udałam się spowrotem do przyjaciółki i nowo poznanego Isariona.
Tamtych facetów przeganiali przyjaciele Tenge i Reii, dzięki czemu spadł mi kamień z serca. Nawet po odmianie spowrotem w człowieka czułam, że mam zwiotczałe kończyny, bo jeszcze nie do końca docierało do mnie to, co się właśnie stało. Jednak teraz niemalże cała moja uwaga spadła na cierpiącego faceta, który jeszcze przed chwilą uratował mój mózg przed przebiciem, a teraz jego biedne skrzydło było zranione. Nie wiedziałam zupełnie, co robić z tą raną, spoglądałam to na Isariona, to na Tenge.

<Isarion?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...