niedziela, 10 lutego 2019

Od Yennefer do Searila - Nauka latania i zaufania...

Uważnie nasłuchiwałam słów Searila chodząc przy tym niespokojnie w tą i z powrotem. Co prawda nie mówił zbyt wiele, postawił raczej na rękoczyny, co i tak mało poskutkowało. Niecierpliwie czekałam na jakąkolwiek odpowiedź ze strony wytatuowanego, ale ten uważał całą tą sytuację za jakąś gierkę, w której miał przewagę, a przecież to on sterczał obolały i przywiązany do drzewa. Spodziewałam się, że nie będzie chciał gadać, ale zawsze mam w sobie tą głupią nadzieję. Muszę nauczyć się, że nie zawsze to działa jak powinno. Krążąc tak w pobliżu jasnowłosego wbijałam spojrzenie w ziemię zastanawiając się jak sprawić żeby nieznajomy cokolwiek powiedział. Nawet jakiś głupi żart, z którego udałoby się nam wywnioskować resztę faktów. Miałam w głowie już prawie wszystko poukładane gdy to usłyszałam głośne chrząknięcie przez co przystałam i spojrzałam w kierunku reszty. Widać było po skrzywionej minie naszego więźnia, że nieźle przed chwilą oberwał i mogłam przysiąc, że był gotów coś wyśpiewać. Searil pokazał na co go stać, więc może zbieg się jednak namyślił. Zamiast tego jego skrzywiony wyraz twarzy szybko zmienił się w rozbawiony. Dało się nawet dosłyszeć jego cichy i drwiący śmiech. W tym momencie straciłam wszelką cierpliwość, a także pozbyłam się z głowy swojego wcześniejszego planu. Wyrwałam do przodu wyciągając z pasa spodni krótki, ale niesamowicie ostry sztylet i wymijając mojego pomocnika, dopadłam do niewolnika. Nastąpiłam mu grubym obcasem na palce u stóp co dodatkowo dodało mi kilka centymetrów i bez problemu znajdowałam się twarzą w twarz z mężczyzną. Przystawiłam mu nóż do gardła, a jego ostrze zahaczyło o bladą skórę tworząc na niej lekkie rozcięcie. Sztylet naprawdę był ostry, gdyż ledwo dotknął on krtani, a już pozostawił krwawy ślad.
- Nie będziemy się tak bawić - warknęłam mocniej zgniatając palce faceta, na co tylko lekko zmarszczył brwi - Albo zaczniesz gadać do rzeczy albo nie będziemy już tacy łaskawi - dodałam mając nadzieję, że Searila stać na więcej i gdy będzie trzeba popisze się swoimi umiejętnościami.
- To nie ja się tutaj bawię - wzruszył ramionami patrząc na mnie pobłażliwie jak na małe dziecko - Tracisz na mnie swój cenny czas - parsknął starając się poruszyć palcami, ale wtedy na chwilę uniosłam piętę, żeby zaraz ponownie mocno zgnieść jego stopę.
- Czasu mam pod dostatkiem, nie martw się. Za to twój dobiega końca - odparłam gniewnie w końcu odsuwając się od faceta przy okazji rozcinając mocniej jego szyję jednak nie na tyle, żeby uszkodzić tętnicę.
Cofnęłam się do Searila i odwróciłam plecami do drzewa nie chcąc, żeby zbieg do niego przywiązany mnie słyszał.
- Wiem, że to strata czasu, ale muszę się czegoś dowiedzieć... Czegokolwiek - westchnęłam odwracając wzrok - Ciebie jednak to nie dotyczy, więc zrozumiem jeżeli odejdziesz - dodałam kierując się w stronę swojej chaty, która była stąd dobrze widoczna.
Weszłam do środka mocno zatrzaskując drzwi, przez co wszystkie meble się zatrzęsły, a przedmioty zagrzechotały. Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich do pozycji siedzącej opuszczając przy tym głowę ze zmęczenia. Bez bicia się przyznam, że cierpliwością nie grzeszę, ale po tylu latach w końcu udało mi się natrafić na jakiś trop. Wcześniej podróżowałam tylko bez celu i wypytywałam przypadkowych ludzi, ale ci albo mnie spławiali albo uważali za mało godną zaufania. Cóż im się dziwić, jeżeli przestaję ufać sama sobie. Najwidoczniej ochota zemsty na tyle mną zawładnęła, że przestaję odczuwać cokolwiek poza gniewem i frustracją. Mogłabym się zwyczajnie poddać i dać zakłamanemu ojcowi żyć dalej, ale po co, skoro mogę pomścić matkę jak należy? Zrezygnowana wplotłam palce we włosy i cicho westchnęłam starając się odzyskać zdrowy rozsądek i szybko ułożyć dalszy plan działania. Przypomniałam sobie znak na ramieniu faceta i nagle wszystko stało się jasne i całkiem proste. Skoro skrzydła były poobdzierane z piór znaczy to, że jest łowcą czy może nawet zabójcą aniołów, a tak się składa, że ja również pragnę śmierci jednego z nich. W ułamku sekundy odzyskałam wiarę i podniosłam się szybko z podłogi niemalże wybiegając z chaty.
- Wiem co może się u.. - zaczęłam z podekscytowaniem jednak spostrzegłam, że Searil posłuchał mnie i odszedł.
W głębi miałam nadzieję, że jednak został i zdecydował się mi pomóc. Z drugiej strony mówiłam prawdę. Nie dotyczyło go to, a ja nie chciałam zawracać mu głowy swoimi sprawami. Pokręciłam więc szybko głową oczyszczając umysł i podeszłam do mojego więźnia.
- Zapytam inaczej. Zdaje mi się, że nie cierpisz aniołów? - uniosłam jedną brew zdając sobie sprawę, że odtąd muszę ukrywać to, że ja również jestem po części jednym z nich - Otóż tak się składa, że jeden podpadł mi na tyle, że jego śmierć bardzo by mnie zadowoliła, a dla ciebie to zapewne codzienność.
- I co niby będę z tego miał? Skąd masz pewność, że wpierw nie zabiję ciebie? - zmarszczył brwi znudzony kopiąc podeszwą buta w ziemię.
Racja, tego nie wiedziałam. Zwróciłam jednak uwagę na jego całkiem opłakany stan w postaci wielu sińców, rozcięć i nadmiaru krwi na ubraniach.
- Bo jeżeli spróbujesz, to wtedy ja zabiję ciebie - odparłam unosząc wysoko głowę jakby chcąc pokazać swoją przewagę. Może i marna to była pogróżka, ale nic innego nie zostało - O wynagrodzeniu porozmawiamy po drodze.
Zdołałam powiedzieć tylko tyle, gdyż chwilę później usłyszałam dźwięk pękania liny. Zdezorientowany mężczyzna oswobodził swoje ramiona uśmiechając się chytrze, ale jego mina zaraz zrzedła, gdy tym razem związano mu ręce za plecami twardym i zimnym łańcuchem. Uniosłam spojrzenie na wysoką sylwetkę jasnowłosego i poczułam ulgę. Cały czas byłam zdania, że on niepotrzebnie się w to wszystko miesza, ale jednocześnie wiedziałam, że bez niego byłoby dosyć ciężko.
- No, to w którą stronę do tego królestwa? - zapytał z uśmiechem Searil zaciskając twarde łańcuchy na nadgarstkach niewolnika. Jego skrzywiona mina wskazywała również na to, że musiały one wyrządzać mu nieprzyjemny ból. Wysiliłam się na lekki uśmiech w stronę chłopaka.

<Searil? No to w drogę c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...