niedziela, 3 lutego 2019

Od Mirona do Aesandi - Nostalgiczny spokój


Podnosząc jedno z ciał martwych żołnierzy, aby znieść je do przed chwilą wykopanego dołku, do nozdrzy napłynęła mi znajoma woń. Odwróciłem się więc już z nieżyjącym ciałem na rękach, aby przywitać się po raz kolejny z wcześniej poznaną nieznajomą.
- Dzień dobry. Przyszłaś pomŁOAP! -zrobiłem ledwie parę kroków i wpadłem do wykopanej przez samego siebie dziury, a jako, że martwego ciała nie chciałem już bardziej połamać, to wyrzuciłem je w powietrze. Wpadając na dno tak sobie obiłem policzek, że go nie czułem, natomiast lecące majestatycznie ciało wylądowało mi twardymi kolanami na tyłku. Czułem, jakby mi ktoś zasadził takiego kopa w dupe, że mógłbym dolecieć na inną planetę. W tym momencie dziękowałem swojej głupocie, że nie odwróciła mnie jeszcze plecami do ziemi... Usłyszałem tylko parsknięcie znad ziemi.
Natychmiast się podniosłem i ze stęknięciem podparłem się krawędzi grobu, masując skroń, do krórej momentalnie uderzył ból. Wciągnąłem powietrze przez zęby, po czym powoli wypuszczając je ustami spojrzałem przed siebie, gdzie stała nieznajoma dziewczyna, która powstrzymywała się od dalszych wybuchów śmiechu. Westchnąłem i poprawiłem ciało, by leżało w linii prostej na dnie wykopu.
- Więc... - zacząłem kolejny raz sięgając po kolejnego umarlaka - ...zdecydowałaś się jednak pomóc, czy po raz kolejny cię tu wysłali na patrol?
W końcu mówiła, że z nikim nie chce być zobaczona przez swoich ziomków, dlatego byłem trochę zdziwiony, że tutaj teraz jest. Dziewczyna skrzyżowała ręce bacznie przyglądając się moim poczynaniom.
- Nie i - nie. Nigdzie mnie już nie wyślą. Od dzisiaj sama będę siebie wysyłać tam gdzie zechcę. - po czym uniosła nieco wierzchołek nosa.
- Czyżbym był świadkiem domowej ucieczki? - teraz to już lekko zbaraniałem szczerze mówiąc. - Ucieczka to słaby pomysł, jak już coś chcesz zdziałać, to polecam przeprowadzkę. Chociaż... ech, nie wiem. - dodałem oddając ostatnie już ciało w objęcia kruchej ziemi. - To nie można tak po prostu kurde se uciec... A rodzina twoj.. - nie zdążyłem nawet dokończyć, a dziewczyna skutecznie przerwała moją wypowiedź.
- Ty mi nie musisz dawać lekcji co do mojej rodziny koleś, nie znasz ich to się nie wypowiadaj. - pokiwała palcem.
Stałem tak chwilkę z uniesioną brwią. No cóż, mimo, że to rodzice, to nierzadko zdarzały się sytuacje, gdzie niektórzy uciekali z domu. Nie byłem na jej miejscu, to do końca tego nie zrozumiem. Po zakopaniu dziury wróciłem spowrotem do formy człowieka i założyłem torbę na plecy.
- Ja wracam, muszę przekazać towar. Jak chcesz, to też możesz się przejść, a jak nie, to trzymaj się.
Ruszyłem więc w stronę wioski Analyos. Już po chwili nieznajoma dotrzymywała mi kroku. Cholera, jeśli ze mną idzie, to trochę się martwię, że po drodze będą mogli wziąć ją na celownik, a wtedy możemy mieć przegwizdane. Znam osoby, którym jak najbardziej można zaufać, jednak nie wszyscy do takich należą.
- To co, gdzie zamierzasz później wyruszyć? Jak chcesz, to ci podrzucę jakieś przebranie.


<Aesandi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...