Podnosząc jedno z ciał martwych żołnierzy, aby znieść je
do przed chwilą wykopanego dołku, do nozdrzy napłynęła mi znajoma woń.
Odwróciłem się więc już z nieżyjącym ciałem na rękach, aby przywitać się po raz
kolejny z wcześniej poznaną nieznajomą.
- Dzień dobry. Przyszłaś pomŁOAP! -zrobiłem ledwie parę
kroków i wpadłem do wykopanej przez samego siebie dziury, a jako, że martwego
ciała nie chciałem już bardziej połamać, to wyrzuciłem je w powietrze. Wpadając
na dno tak sobie obiłem policzek, że go nie czułem, natomiast lecące
majestatycznie ciało wylądowało mi twardymi kolanami na tyłku. Czułem, jakby mi
ktoś zasadził takiego kopa w dupe, że mógłbym dolecieć na inną planetę. W tym
momencie dziękowałem swojej głupocie, że nie odwróciła mnie jeszcze plecami do ziemi...
Usłyszałem tylko parsknięcie znad ziemi.
Natychmiast się podniosłem i ze stęknięciem podparłem się
krawędzi grobu, masując skroń, do krórej momentalnie uderzył ból. Wciągnąłem
powietrze przez zęby, po czym powoli wypuszczając je ustami spojrzałem przed
siebie, gdzie stała nieznajoma dziewczyna, która powstrzymywała się od dalszych
wybuchów śmiechu. Westchnąłem i poprawiłem ciało, by leżało w linii prostej na
dnie wykopu.
- Więc... - zacząłem kolejny raz sięgając po kolejnego
umarlaka - ...zdecydowałaś się jednak pomóc, czy po raz kolejny cię tu wysłali
na patrol?
W końcu mówiła, że z nikim nie chce być zobaczona przez
swoich ziomków, dlatego byłem trochę zdziwiony, że tutaj teraz jest. Dziewczyna
skrzyżowała ręce bacznie przyglądając się moim poczynaniom.
- Nie i - nie. Nigdzie mnie już nie wyślą. Od dzisiaj
sama będę siebie wysyłać tam gdzie zechcę. - po czym uniosła nieco wierzchołek
nosa.
- Czyżbym był świadkiem domowej ucieczki? - teraz to już
lekko zbaraniałem szczerze mówiąc. - Ucieczka to słaby pomysł, jak już coś
chcesz zdziałać, to polecam przeprowadzkę. Chociaż... ech, nie wiem. - dodałem
oddając ostatnie już ciało w objęcia kruchej ziemi. - To nie można tak po
prostu kurde se uciec... A rodzina twoj.. - nie zdążyłem nawet dokończyć, a dziewczyna
skutecznie przerwała moją wypowiedź.
- Ty mi nie musisz dawać lekcji co do mojej rodziny
koleś, nie znasz ich to się nie wypowiadaj. - pokiwała palcem.
Stałem tak chwilkę z uniesioną brwią. No cóż, mimo, że to
rodzice, to nierzadko zdarzały się sytuacje, gdzie niektórzy uciekali z domu.
Nie byłem na jej miejscu, to do końca tego nie zrozumiem. Po zakopaniu dziury
wróciłem spowrotem do formy człowieka i założyłem torbę na plecy.
- Ja wracam, muszę przekazać towar. Jak chcesz, to też
możesz się przejść, a jak nie, to trzymaj się.
Ruszyłem więc w stronę wioski Analyos. Już po chwili
nieznajoma dotrzymywała mi kroku. Cholera, jeśli ze mną idzie, to trochę się
martwię, że po drodze będą mogli wziąć ją na celownik, a wtedy możemy mieć
przegwizdane. Znam osoby, którym jak najbardziej można zaufać, jednak nie
wszyscy do takich należą.
- To co, gdzie zamierzasz później wyruszyć? Jak chcesz,
to ci podrzucę jakieś przebranie.
<Aesandi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz