Ciągle pamiętam dzień, w którym to pewien demon zapytał się przy mnie, czy to prawda, że feniksy się odradzają po śmierci. Nie mogę zapomnieć, jego reakcji i zapewnień, że bardzo nam zazdrości i też by tak chciał, a odradzanie się musi być świetnym uczuciem.
Obecnie, gdyby ktoś próbowałby mi wmówić podobną pierdołę, to jego twarz miałaby spotkanie trzeciego stopnia z moją pięścią. Jak tylko Lucy wbiła mi nóż w serce od razu się wydarłam z bólu. Nie było mi jednak dane zedrzeć sobie gardła, bo właśnie ten organ, który moja towarzyszka przebiła, szybko przestał działać. A kiedy serce nie bije, to feniks zaczyna sam siebie spalać, co my czujemy. A nie jest to przyjemne uczucie kiedy palisz się na żywca a nie możesz nic zrobić, bo jesteś unieruchomiony. O tyle dobrze, że jest to proces szybszy niż zwykle. Kiedy ogień wygasa leżysz przez jakiś czas jako popiół i użyźniasz glebę, aż wkońcu twoje szczątki unoszą się w powietrzu, pojawia się złote światełko i jebut! Stoisz sam o własnych nogach.
Tak było ze mną. No prawie, zamiast stać, to siedziałam. Brązowowłosa przez pewien czas patrzyła się we mnie szeroko otwartymi oczami i lekko otworzonymi ustami.
- I po co tak panikowałaś, sówko? - spojrzałam na nią.
Czułam się dziwnie otępiała. Z moją nogą wszystko było okej, ale miałam wrażenie, że przez jakiś czas nie będę w stanie zmienić formy. I wszystko byłoby zajebiście, gdyby nie mały, tyci szczególik. Kiedy tak patrzyłam na dziewczynę a ona na mnie, kątem oka zauważyłam dziwne poruszenie się w krzakach. Mimo mojego dziwnego stanu, moja reakcja była natychmiastowa. Odciągnęłam od tamtego miejsca zmiennokształtną a sama stanęłam pomiędzy nią a krzakami, tak aby móc ją bronić, gdyby to coś okazało się groźne.
- Wyłaź, wiem, że ktoś spierdolił w te krzaki - odezwałam się.
Przez pewien czas odpowiadała mi cisza. Po chwili z zarośli wyłonił się mężczyzna. Przystojny mężczyzna. Miał szarą skórę, granatowe włosy i złote oczy o czarnych białkach. Pewnie gdyby nie to, że wszyscy przedstawiciele płci męskiej mnie wkurwiają, to w moich majtkach mogłoby się zrobić dziwnie mokro.
- Pieprzony smok - powiedziałam, kiedy wyczułam rasę niezapowiedzianego idioty.
- Jebany feniks - powiedział patrząc na mnie.
Po tym jakże miłym przedstawieniu się nie długo trzeba było czekać na przedstawienie. Jaszczurka zaatakowała pierwsza, pięścią próbował mnie uderzyć. W tamtym momencie dziekowalam dzieciakom z gniazda, że dzięki nim nauczyłam się bić. Zablokowałam cios i sama wymierzyłam nowy. Spotkałam się ze skutecznym blokiem. Lucy próbowała chyba nas rozdzielić, ale jej się nie udało i razem z mężczyzną wylądowaliśmy na ziemi, tarzając się po niej i okladając nawzajem. On mi zrobił siniaki na plecach i brzuchu a ja jemu załatwiam kilka sińców na twarzy w tym przepiękną śliwe na oku. Stwierdziłam, że nie chce mi się z nim bawić, kiedy nieznajomy złapał mnie za ubranie i podniósł do góry. Kopnęłam go w piszczel. Nie wiem jak, ale przez niego poleciałam na drzewo. Chwilę nam zeszło zebranie się do kupy. Smok zrobił to jako pierwszy i przyszpilił mnie do drzewa. Próbowałam się wyrwać, ale nawet z główki mu nie mogłam pierdolnąć. To był czas na tajną broń. Wycelowałam odpowiednio nogę i z całej siły uderzyłam nią o jego krocze. Reakcja jak u każdego faceta, puszcza mnie, łapie się za czułe miejsce i nagle zaczął mówić sopranem. Na deser sprzedałam mu kilka ciosów aby go ostatecznie znokautować.
- Kim ty kurwa jesteś? - zapytałam, przykładając mu nóż do gardła, który podniosłam wcześniej z ziemi.
Idiotyczny smok miał mi już odpowiedzieć na pytanie, kiedy nasze głowy znowu zwróciły się w stronę krzaków z którego dobiegał dziwny odgłos szelestania.
<Lucy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz