wtorek, 29 stycznia 2019

Od Devi do Vinoly’ego - Goniąc za marzeniami

To był kolejny dzień w siodle. Kilka miesięcy temu opuściłam rodzinną wioskę - Prieve i wyruszyłam w podróż aby poznać świat i znaleźć swoje miejsce. Chciałam się też uwolnić spod opiekuńczych skrzydeł moich rodziców. I w ten oto sposób wylądowała tutaj z moim kochanym, karym koniem - Pavanem oraz z Hejitem - pięknym, srebrnym mieczem, który obecnie znajdował się w ukryciu, niedostrzegalny dla zwykłych ludzi.
Mijałam łąki, usłane trawą o żywym, zielonym odcieniu, w której rosły też wielobarwne kwiaty. Znajdowały się tam wszystkim znane stokrotki, mleczne czy mąki, ale wśród tej kolorowej zgrai widziałam też rośliny, których nie znałam, a które zachwycały pięknem swoich delikatnych płatków lub swoimi barwami. Czasem zatrzymywałam się na chwilę aby móc napawać się zarówno widokiem jak i przebajecznym zapachem. W takich chwilach cieszyłam się, że postanowiłam podążać swoją własną drogą. Kto wie, może gdybym zdecydowała się na podróż z rodzicami do miasteczka Qua'Hena, nigdy nie zobaczyłabym takich widoków.
Zdecydowałam, aby się na chwilę zatrzymać. Kiedy Pavan stał w miejscu, ja z niego zeszłam i poszłam w stronę kwiatów. Usiadłam na ziemi, zajęta ich podziwianiem. Naszła mnie ochota na zrobienie wianków, za co od razu się wzięłam. Zerwałam kwiaty i zaczęłam splatać ze sobą ich łodygi, tworząc dosyć popularną wśród dziewcząt ozdobę na głowę. Pamiętałam też o moim ogierze, dla niego też przygotowałam odpowiednich rozmiarów nakrycie głowy. Kiedy skończyłam założyłam sobie i mojemu zwierzęcemu towarzyszowi wianek. Następnie wspięłam się na jego grzbiet i dalej ruszyliśmy przed siebie.
Niedaleko musiałam jechać, aby łąki zaczęły ustępować polom uprawnym, na których rosły różne gatunki zboża. Otaczał mnie srebrno-złoty ocean owsa, pszenicy czy żyta. Ten widok również robił wrażenie, a grzejące słońce tylko potęgowało miłe doznania. Zaczynałam się zastanawiać, czy nie osiąść w jakiejś pobliskiej wiosce czy miasteczku.
~ Nie wytrzymałabyś tam zbyt długo, Devi - w jej głowie rozległ się znany jej i tylko jej głos.
- Pewnie jak zwykle masz rację, Hejit - odpowiedziałam niby do siebie, ale tak naprawdę moje słowa były skierowane do mojego niezwykłego miecza.
Tak naprawdę nie musiałam odpowiadać mu na głos, Hejit słyszał moje myśli, ale czułam się pewniej, kiedy mówiłam coś na głos. Popędziłam swojego ogiera, aby trochę przyspieszył, wolałam znaleźć jakieś zaludnione miejsce jeszcze przed zachodem słońca. Ale chyba nie było mi to dane. Kiedy już zachód słońca się zbliżał, na mojej drodze pojawił się pewien mężczyzna. Wyszedł nagle przed mojego konia, przez co ten się wystraszył i stanął dęba. Nie miałam wystarczająco siły aby się utrzymać w siodle przez co zaliczyłam twarde lądowanie.

<Vinoly?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...