wtorek, 22 stycznia 2019

Od Ignis do Lucy – Porażka dołuje, doświadczenie wzmacnia

Kiedy Lucy przyleciała i zmieniła się w człowieka, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to krew na jej płaszczu. Przyjrzałam się jej dokładniej, ale nie zauważyłam aby była ranna więc zignorowałam plamy na ubraniu.
- Gadzina ciągle tu jest – powiedziałam, patrząc w inną stronę.
- Tak, szuka nas – odpowiedziała towarzyszka.
- Chodź, nie zamierzam się dać tak łatwo zamrozić – odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę, w którą wieje wiatr, aby utrudnić smokowi tropienie.
Większość czasu szłyśmy w całkowitym milczeniu. Czułam rozdarcie. Z jednej strony mogłam się skupić na swoich myślach i nikt mi nie przeszkadzał w niczym, ale jednak… nie byłam sama… nareszcie ktoś był blisko mnie. Ciągle idąc, odwróciłam lekko głowę w stronę dziewczyny. Chwilę zastanawiałam się, jak zacząć rozmowę, ale ostatecznie zdecydowałam, że w sumie jest to nie potrzebne i z powrotem zaczęłam patrzeć przed siebie. Czasem zatrzymywałyśmy się na odpoczynek, tak jak teraz. Sówka siedziała na jakimś powalonym drzewie a ja odeszłam trochę dalej, aby się rozejrzeć. Byłyśmy blisko wyjścia z lasu. Zapatrzyłam się przez co nie zauważyłam, że Lucy do mnie podeszła.
- Masz jakieś konkretne miejsce do którego zmierzasz, czy nie? – zapytała.
- Kurwa mać, nie strasz mnie tak do cholery jasnej! – aż złapałam się za serce.
- Przepraszam – zaczęła patrzeć w to samo miejsce co ja.
Chwilę się zastanawiałam nad tym co jej odpowiedzieć. Mogłam ją zbyć jak zwykle, ale tym razem, jej pytanie zmusiło mnie do zastanowieniem się nad swoim celem. Bo w końcu jakiś musiałam mieć.
- Muszę… Dostać się do ruin Slo’Juna.
- Po co? – kontynuowała „przesłuchanie”.
- Jest tam ktoś, kogo muszę odnaleźć.

<Lucy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...