niedziela, 27 stycznia 2019

Od Ignis do Lucy - Porażka dołuje, doświadczenie wzmacnia

Straciłam przytomność, kolejny raz. Ciekawa byłam ile razy jeszcze mi się to zdarzy. Miałam nadzieję, że już nigdy, bo to nie jest zajebiste uczucie. Gorsze już jest chyba umieranie a później doradzanie się z popiołów. Wiem coś o tym, to naprawdę nie jest przyjemne. Powoli zaczynałam odzyskiwać świadomość razem ze wschodem słońca. I oczywiście zaczęło się od cholernego bólu nogi. Myślałam, że zaraz wstanę, wezmę coś ostrego i ją najzwyczajniej w świecie sobie utnę. Ale jak na razie nie byłam w stanie nawet otworzyć oczu. Dopiero po próbie numer sama nie pamiętam udało mi się. Pierwsze co zobaczyłam to małe, gasnące już ognisko. Później dostrzegłam sówke.
- Lucy… - sama zdziwiłam się jak bardzo mam słaby głos.
Dziewczyna jak na komendę zerwała się ze swojego miejsca i zbliżyła się do mnie.
- Ignis, wszystko dobrze? Jak się czujesz? - widziałam po niej, że się o mnie martwi.
Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam ciepło wewnątrz siebie, nie związane z moją rasą. Te głupie dwa pytania wywołałyby u mnie uśmiech gdyby nie ta pieprzona rana i osłabienie.
- Pomijając nogę to czuję się zajebiście - odpowiedziałam jej.
Dziewczyna od razu przystąpiła do sprawdzenia stanu mojej rany. Udało mi się na chwilę podnieść na tyle, aby zobaczyć jak bardzo źle ze mną jest. A było tragicznie. Pomijając widok świeżej krwi, spływającej po mojej skórze, mogłam też popatrzeć na ropę, której było coraz więcej. Nie był to dobry znak, szczególnie pamiętając, że nie byłam w zbyt sterylnych warunkach.
- Będzie dobrze tylko pójdę do jakiegoś miasta… - zaczęła towarzyszka.
Spojrzałam na nią. W jej oczach widziałam cień strachu. Westchnęłam i zaczęłam się zastanawiać jak najdelikatniej jej powiedzieć, że ta podróż jest bez sensu i prościej będzie, kiedy mnie najzwyczajniej w świecie zabije.
-Nie marnuj na mnie energii sówko - powiedziałam po długim czasie.
- O czym ty mówisz… Ignis jesteś ranna i potrzebujesz pomocy - zaczęła mnie przekonywać, a przynajmniej próbowała.
- Nie marnuj energii, po co masz się wybierać na poszukiwania i narażać się na niebezpieczeństwo, skoro i tak pewnie umrę nim ty wrócisz.
- Co ty…
- Po prostu chwyć za nóż i mnie zabij - przerwałam jej nim ta cokolwiek zdążyła powiedzieć.
Moja wypowiedzieć spowodowała, że zmiennokształtna zamilkła i zaczęła się we mnie wpatrywać z niedowierzaniem.

<Lucy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...