poniedziałek, 14 stycznia 2019

Od Hasharian - A więc tak...

Otworzyłam powoli oczy, nie chcąc zostać oślepiona światłem słonecznym. Dopiero wtedy przypomniałam sobie jakby przez mgłę, co robiłam poprzedniego dnia. Leżałam w łóżku obok mężczyzny, którego zupełnie nie pamiętałam. Czyżby to był jeden z tych fragmentów, które przez nadmiar alkoholu uleciały z mojej głowy? Apropo niej...chyba nie powinnam była tyle pić. Moja głowa ma ochotę eksplodować. Najwidoczniej mnie poniosło i nie skończyło się na jednej szklaneczce. Zebrałam się jak najszybciej i wyszłam z tego domu. Miałam co do niego dziwne przeczucia więc wolałam się jak najszybciej stamtąd zmyć. Z całą pewnością byłam całkiem daleko od swojego domu, najprawdopodobniej gdzieś w małym lasku nieopodal wioski. Interesujące, mieć dom po środku lasu, wśród dzikiej zwierzyny...zupełnie samemu. Przyśpieszyłam kroku i dosyć szybko znalazłam się przed bramami osady. Wpuszczono mnie bez problemu, czułam jednak drwiący wzrok na moich plecach. Po drodze minęłam kilka znanych mi już twarzy, nie miałam zbyt dobrej reputacji...wszyscy doskonale wiedzieli kim jestem...bo jak zatuszować swoje pochodzenie będąc elfką, a do tego mając kilka charakterystycznych dla naszego rodu znamion. Starałam się jednak nie zwracać uwagi na to co mówią inni i po prostu robić swoje. Zarabiałam na życie w dość specyficzny sposób. Nie żebym była prostytutką...po prostu panią do towarzystwa, dla rozpitych mężczyzn. Zdarzało się, że z którymiś lądowałam w łóżku...tak jak na przykład wczoraj...nie narzekam bo zazwyczaj seks z nimi nie jest wcale taki zły. Westchnęłam cicho i weszłam do swojej małej chaty, która znajdowała się przy samych murach. Rozpaliłam jedną ze świec i postawiłam na stoliku. Do tej pory stwierdzam, że wszystko jest lepsze mojej rodziny....nawet jeśli jest to tylko zwykły, malutki domek bez jakichkolwiek znajomych. Kiedyś uwielbiałam spędzać czas wśród innych, równie szalonych osobowości jak ja, a dzisiaj myślę już tylko o tym, by jakoś przeżyć wśród tej okrutnej rzeczywistości. Nie zamierzam zajść za skórę osobą, które mogą w jakiś sposób mi zaszkodzić, bo uwielbiam swoją głowę i chciałabym, aby pozostała na swoim miejscu. Z moich przemyśleń wyrwały mnie odgłosy dochodzące gdzieś jakby z niedalekiej odległości, najprawdopodobniej za muru. Wyszłam powoli, tak by nie zwracać na siebie zbytnio uwagi. Strażników nie było przy bramie...a to dziwne, zazwyczaj było ich co najmniej czterech. Rozejrzałam się dookoła i wyszłam za bramę. Czy wspominałam już, że widok martwych ciał wcale mnie już nie przeraża?

<Ktosiu? Czy to twoja sprawka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...