środa, 30 stycznia 2019

Od Zorka do Ignis - Ognisty taniec

Moja podróż stawała się coraz gorsza ze względu na warunki pogodowe. Byłem dokładnie na północy gdzie burza śnieżna dawała mi po pysku...
Próbowałem lecieć nad chmurami ale wiatr na to nie pozwalał, nie potrafiłem się na tyle ustabilizować w powietrzu by móc lecieć dalej. Było mi coraz zimniej a do tego jeszcze leciałem na oślep, wiedziałem że jak nie przyjebię w jakieś drzewo czy innego smoka to zdmuchnie mnie to z powierzchni ziemi. Po dalszym locie zacząłem się coraz gorzej czuć, ciało zaczęło do końca marznąć. Poczułem po chwili mocny ból i to, że właśnie spadam...
Nie miałem już nad sobą kontroli przez co tylko zamknąłem oczy i straciłem przytomność jeszcze w locie. Nie wiem jak długo tak leżałem, ale obudziłem się nieopodal jakiegoś lasu z zakrwawionym łbem. Chwilę jeszcze poleżałem gdyż kręciło mi się na tyle w głowie, że mógłbym zaliczyć fikołka na 50 metrów. Po "przyjemnym" relaksie udało mi się wstać, nie wiedziałem dobrze gdzie jestem ani w którą stronę mam iść, miejsce było mi zupełnie obce. Zacząłem węszyć, jednak to nie dało żadnego skutku, więc tym razem musiałem przemienić się w ludzką postać i tak idąc dalej zacząłem się rozglądać po okolicy, było całkiem
przyjemnie jak na tą chwilę ale jednak pozostawałem czujny. Las nie wydawał mi się straszny ani jakoś podejrzany na swój sposób, ale było w nim coś innego niż w zwykłych lasach. Moją uwagę przykuł smoczy ryk, który był dość niepokojący, warknąłem cicho i przymrużyłem oczy. Ruszyłem jak najszybszym krokiem za smokiem, który wydał z siebie dźwięk, po paru godzinach zobaczyłem tylko biały jak śnieg ogon, który odlatuje... Niestety nie miałem na tyle sił żeby za nim polecieć, bo mogło by to się źle skończyć. Zdziwił mnie fakt, że smok odleciał w tak szybkim tempie, widocznie coś musiało go spłoszyć. Poszedłem dalej przed siebie, wpatrywałem się co jakiś czas w niebo, to na zimię. Zastanawiałem się gdzie mam iść i gdzie faktycznie jestem, myśli przerwał mi dziwny głos dochodzący niedaleko mnie. Wyczułem woń... Feniksa... Który był ranny. Ciekawość zaczęła mnie dręczyć, może trochę zabawy z zabijaniem innych będzie całkiem dobrą rozrywką? Lekko się uśmiechnąłem z cichym chichotem mordercy. Zacząłem się skradać i przy okazji węszyć za rannym ptaszyskiem. Zza górki właśnie usłyszałem rozmowę między dwiema osobami, kto to mógł być? Wyjrzałem i zacząłem też nasłuchiwać, przede mną (jak wcześniej wspomniane) zauważyłem dziewczynę co była feniksem, można było poznać po smrodzie... Oraz zmiennokształtną, która przy niej siedziała. Nie sądziłem, że spotkam jeszcze drugą osobę, ale będzie za to więcej ubawu! Zacząłem obserwować ich czyny, które jednak bardziej mnie zainteresowały niż chciały doprowadzić do zniechęcenia oraz zabicia ich...

<Ignis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...