czwartek, 17 stycznia 2019

Od Miry do Tenge - Piękne zachody słońca...

Trochę wątpiłam, że ktoś zechce odkupić ode mnie te zające. Kroki stawiałam dosyć szybko, bo już byłam tak cholernie głodna, a te szaraki chciałam mieć z głowy. Po drodze chyba trąciłam parę osób, ale raczej nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Całe szczęście, że kucharz w knajpie przyjął ode mnie towar bez większych przeszkód.
Po chwili już odpoczywałam przy stoliku, spokojnie konsumując drugie śniadanie. Moje myśli były w pełni zajęte zachwycaniem się smakiem pączków. Nie mogam uwierzyć, że udało mi się gwizdnąć dwa z nadzieniem jagodowym... to teraz jest sezon na jagody? Z moich myśli wyrwało mnie znienacka drastyczne szarpnięcie.
"Hmpfhmf?!?!"- nawet w myślach jeden z pączków mnie zatkał. W pierwszych sekundach spanikowałam, bo myślałam, że to któryś ze strażników widział, jak rąbnęłam kilka pączków po drodze. Krew zaczęła mi odpływać z mózgu z tego stresu, czułam, że się robię blada. Jakież było moje zdziwienie, gdy łotrzykiem okazała się być zupełnie inna osoba, niż bym się spodziewała. Dziewczyna, od której można było poczuć nieco woni lasu, wywaliła mnie z knajpy, trafnie oskarżyła o niszczenie gałęzi... Nie no, bez przesady, tak dużo ich nie złamałam. Patrzyłam na czarnowłosą dziewczynę, rozłożyłam ręce i spojrzałam na nią pytająco. Byłam zdezorientowana jej zachowaniem, bo ani "hej", ani "dzień dobry", tylko z marszu wezwanie na rozmowę. No cóż, ciekawa sytuacja na poznanie nowej osoby.
Dreptałam za szczupłą niewiastą i przy okazji dojadłam pączka. Wygląd nieznajomej bardzo mnie zauroczył, fryzurę też miała wypasioną. Moim zdaniem wyglądała na bardzo poukładaną osobę, dlatego zdziwiło mnie tym bardziej jej zachowanie. Ciekawiło mnie, czy chce pogadać tak po prostu, czy może chodzić o coś innego. "Czy ona chce mi sprzedać narkotyki? Czy ja wyglądam na ćpuna?"- nie wiem skąd się pojawiały te pytania w mojej głowie, przecież to bez sensu. Przez ten natłok myśli automatycznie dałam sobie z liścia. "A może potrzeba jakiejś pomocy?". Nawet jej przecież nie znam, nie wiem jakie ma zamiary, pewnie tak na prawdę jest w porządku. Gdy dziewczyna prowadziła naszą dwuosobową pielgrzymkę przez boczne uliczki, modliłam się tylko, żeby nas nikt tutaj nie napadł. Tak... czasami zdecydowanie mam za dużo obaw.
- Jestem Mira.- przedstawiłam się w końcu, ponieważ mimo wszystko poczułam się dziwnie krocząc tak bez słowa. Podałam jej rękę na to spóźnione przywitanie.- A i wiesz, wystarczyło podejść i zapytać- zachichotałam na myśl, jak to musiało śmiesznie wyglądać, gdyby stało się obok całej sytuacji.

<Tenge?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...