sobota, 26 stycznia 2019

Od Lucy do Ignis - Porażka dołuje, doświadczenie wzmacnia...

Nie myśląc wiele, zamieniłam się w sowę i wzbiłam się w powietrze. Nie wiedziałam, jaki jest powód zniknięcia dziewczyny, ale z pewnością wydarzyło się tu coś złego. Ignis przecież sama nie dałaby rady oddalić się z ranną, bolącą nogą. Oskarżałam się w duchu, że zostawiłam bezbronną, niemogącą chodzić towarzyszkę bez opieki. Miałam ogromną nadzieję, że nic jej się nie stało.
Wzleciałam wysoko nad ziemię i zaczęłam wypatrywać rudowłosej. Niestety, mimo że widziałam dobrze w ciemności, nie dostrzegłam jej nigdzie w pobliżu. Jedynym miejscem, gdzie mogła w takim razie być, był pobliski las. Tam widok zasłaniały mi korony drzew. Zniżyłam więc lot i zaczęłam jej tam szukać. Gdy powoli traciłam już nadzieję, że uda mi się ją znaleźć spostrzegłam jakiś ruch w oddali. Poleciałam więc w tamto miejsce tak szybko, jak umiałam. Kiedy byłam już prawie na miejscu, ujrzałam, że dziewczyna nie jest sama, a jej ciało oplatają związane ciasno liny. Obok niej stało dwóch mężczyzn — porywaczy rudowłosej.
Nagle jednak zdarzyło się coś niespodziewanego, Ignis zaczęła zamieniać się w ogromnego, pomarańczowego ptaka. Bez trudu rozerwała krępujące ją liny i wzleciała w powietrze. Rozbłysła oślepiającym blaskiem i spaliła swoich porywaczy na drobny popiół. Kiedy było już po wszystkim, wróciła na ziemię i zamieniła się z powrotem w człowieka. Nie miała jednak sił ustać na nogach, kolana się pod nią ugięły i upadła na ziemię.
Byłam w takim szoku, że minęła chwila, nim dotarło do mnie, co tu się właśnie wydarzyło. Ignis była Feniksem? Więc czemu do tej pory nigdy się w niego nie przemieniła, mimo że ułatwiłoby to z pewnością wyjście z wielu sytuacji, które nas spotkały? Postanowiłam jednak na razie nie zawracać sobie tym głowy, rudowłosa potrzebowała przecież pomocy. Zleciałam na ziemię i lądując przy leżącej bezwładnie na ziemi Ignis, zamieniłam się w człowieka. Dziewczyna właśnie zamknęła swoje powieki.
- Ignis… - zawołałam. – Ignis... proszę, nie zamykaj oczu.
Gdy rudowłosa nie odpowiedziała, dotknęłam jej ramienia i lekko potrząsnęłam jej ciałem. Niestety dziewczyna nadal leżała bez ruchu, lecz czuć było lekki niespokojny oddech. Straciła więc tylko przytomność.
Spojrzałam na jej nogę, rana ponownie się otworzyła i wyglądała teraz paskudnie. Oprócz krwi zaczęła z niej wypływać również jakaś dziwna ropa. Wylałam trochę wody, aby ją oczyścić, przede wszystkim z drobinek ziemi, które się w nią dostały. Wiedziałam jednak, że ropa nie oznacza nic dobrego, mogło się wdać tam jakieś zakażenie.
Stwierdziłam, że zostanę z Ignis tak długo, aż się nie wybudzi, a potem wyruszę do miasta po jakieś zioła, które odkażą i wspomogą gojenie się rany. Rozpaliłam ognisko i przeciągnęłam rudowłosą blisko ognia, aby się nie wyziębiła. Podłożyłam jej również pod głowę jedną z koszul, a jej ciało nakryłam moim płaszczem.
Przesiedziałam tak całą noc. Spędzałam ten czas, patrząc w niebo i nucąc cicho różne piosenki. Ignis zaczęła wybudzać się dopiero wczesnym rankiem.

<Ignis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...