sobota, 19 stycznia 2019

Od Lucy do Ignis - Porażka dołuje, doświadczenie wzmacnia...

Słowa dziewczyny mocno mnie dotknęły. Nie chciałam jej ani zdenerwować, ani wyglądać na taką co się przyczepiła się do niej jak rzep do psiego ogona. Po prostu wychodząc z miasta, odpłynęłam trochę myślami i nieświadomie podążałam za nowo poznaną.
Ignis spakowała swoje rzeczy i nie oglądając się za siebie, ruszyła w swoją stronę. Na północ, najprawdopodobniej w stronę lasu. Ja również musiałam jak najszybciej opuścić to miejsce. Ruszyłam więc w drogę. Dokąd dokładnie? Tego jeszcze nie wiedziałam. Nie miałam obranego celu podróży, zwykle szłam, gdzie mnie nogi poniosą, albo skrzydła. Na razie jednak postanowiłam skierować się w stronę zachodu.
Idąc wzdłuż srebrzystego pola pszenicy, rozmyślałam nad dzisiejszą sytuacją. Nie mogłam sobie wybaczyć tego, że dałam się przyłapać strażnikom. Przecież gdyby nie nieznajoma, zapewne wylądowałabym w lochach za kradzież, a następnie czekałaby mnie kara śmierci. Ojciec byłby mną strasznie zawiedziony. Oczami duszy widziałam smutek w jego oczach. Wiedziałam, że kolejnym razem muszę o wiele bardziej uważać. Dopiero teraz tak naprawdę zdałam sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne jest zajęcie, które wykonywałam, lecz wiedziałam, że nigdy nie potrafiłabym z tego zrezygnować. Adrenalina, która temu towarzyszyła – potrzebowałam jej. Potrzebowałam również ukradzionych rzeczy, aby mieć co jeść oraz za co podróżować.
Powoli zaczynała męczyć mnie już wędrówka i postanowiłam wzlecieć w powietrze. Kiedy byłam już wysoko nad ziemią, obejrzałam się w stronę miasta, w którym jeszcze niedawno gościłam.
Jednak nie ujrzałam tego, czego się spodziewałam. Z otwartej bramy miejskiej wyłaniali się jadący konno ludzie, zapewne strażnicy. Serce podskoczyło mi do gardła. Poczułam, jak oblewa mnie zimy pot. Albo strzała wypuszczona przez rudowłosą była jednak śmiertelna dla strażnika, albo moja i jej ucieczka tak bardzo pojechała po ich ambicji, że postanowili się na nas zemścić.
Kiedy wszyscy strażnicy znaleźli się przed murami miasta, jak na komendę ruszyli w jednym kierunku, w kierunku lasu. Lecz czy właśnie tam nie udała się rudowłosa dziewczyna? Strażników było mnóstwo. Mimo że jako sowa miałam o wiele lepszy wzrok niż w ludzkiej postaci, nie potrafiłam dokładnie określić ich liczby, lecz z pewnością było ich więcej niż dwudziestu. Nieznajoma była niewątpliwie bardzo waleczna, ale nikt nie poradziłby sobie z tak dużą liczbą strażników.
Długo biłam się z myślami, czy spróbować ostrzec dziewczynę, jednocześnie narażając się na niebezpieczeństwo, czy odpuścić i kontynuować swoją podróż, tak jakbym niczego nie zauważyła. Nadal się jej bałam, nie wiedziałam kim jest, ani jakie ma zamiary, lecz swoim zachowaniem przy drzewie udowodniła, że raczej nie mam się czego obawiać. No właśnie, raczej... Ostatecznie jednak zwyciężyło moje sumienie. Skoro ona mnie uratowała, to mimo wszystko jestem jej coś winna.
Nie tracąc więcej czasu, poleciałam najszybciej, jak umiałam w stronę, gdzie udała się dziewczyna, a teraz podążali konno strażnicy. Miałam nadzieję, że zdążę ostrzec ją w porę.
Kiedy udało mi się wyprzedzić strażników, zaczęłam się rozglądać za rudowłosą. Długo nie mogłam jej wypatrzeć i byłam już coraz bardziej pewna, że udała się jednak inną drogą i jest teraz bezpieczna. Niestety zauważyłam ją tuż przed wejściem do lasu. Spojrzałam do tyłu na strażników. Minie jeszcze kilka minut, zanim tu dotrą.
Zaczęłam więc obniżać swój lot i wylądował tuż przed dziewczyną.

<Ignis? Mogą być też średnie albo dłuższe ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...