czwartek, 31 stycznia 2019

Od Vinloy'a do Devi - Goniąc za marzeniami

Otarłem pot ściekający z mojego czoła i pracowałem dalej. Musiałem skończyć i dostarczyć zamówionego gnata do świtu chyba, że utrata jakiejś kończyny jest mi obojętna. A tak się składa, że wszystkie powinny zostać na swoim miejscu, więc z robotą też nie powinienem się opieprzać. Po kilku dniach składania strzelby w końcu przystąpiłem do końcowych poprawek i ozdabiania. Udało mi się skończyć, gdy już się ściemniało. Jeżeli wyruszę teraz, na pewno dostarczę broń na czas i nawet dobrze mi za to zapłacą. Zostało jedynie przetestować to cudo, z którego byłem niezmiernie dumny. Zawiesiłem pasek od strzelby na ramieniu i odsunąłem się od wielkiego stołu przy mojej tymczasowej chacie. Przewiesiłem przez siebie również plecak, w którym przygotowałem prowiant i sporo broni, gdyby mój powrót miał się nieco przedłużyć. W końcu wyruszyłem niestety w kierunku wioski Prieve. Jak na mój gust jest tam zbyt kolorowo, jasno i przede wszystkim przyjaźnie. Tym bardziej dziwi mnie to, że ktoś z tamtych okolic zamówił u mnie broń palną i to do tego nielegalnie. Cóż, praca to praca, nie ważne czy uczciwa i odpowiednia. Poprawiając bagaż na plecach skierowałem się w stronę lasu musząc udać się dłuższą drogą, żeby przy okazji w jakimś cichym miejscu przetestować nowe cudeńko. Od dwóch dni mój puchaty towarzysz nie zjawiał się, więc pewnie w końcu sam coś upolował albo stwierdził, że nie jestem mu już potrzebny do szczęścia. Może to i lepiej, nie będę musiał martwić się o jego bezpieczeństwo i utrzymanie skoro ledwo potrafię zadbać o siebie samego. Przemierzając gęste lasy coraz bardziej się ściemniało, ale wszystko było jeszcze jakoś widoczne, więc korzystając z tego, przyspieszyłem. Nie miałem czasu na przyglądanie się przyrodzie, która i tak słabo przykuwała moją uwagę, a już na pewno nie kiedy szedłem na ryzykowne spotkanie. W końcu odpowiednio oddaliłem się od gwarnych miejsc i okolic wioski i wyszedłem na rozległą polanę. Po drugiej jej stronie był kolejny las, za którym nie daleko znajdowała się wioska, do której właśnie zmierzałem. Wyciągnąłem z kieszeni kompas i spojrzałem na niego, aby upewnić się, że wszystko jak na razie idzie zgodnie z planem. Uśmiechnąłem się sam do siebie widząc jak dobrze potrafię się zorganizować. Zanim kontynuowałem podróż postanowiłem się przytrzymać i przetestować strzelbę myśliwską. Odwinąłem materiały, w które ją zawinąłem żeby nie stanowiła jakichkolwiek podejrzeń i załadowałem magazynek srebrnymi nabojami. Uniosłem broń przykładając zimny metal do policzka i wycelowałem w samotnie szybującego na niebie ptaka. Idealny cel jak na pierwszy strzał. Odczekałem jeszcze chwilę po czym pociągnąłem za spust i w ciszy wysłuchiwałem, jak nabój trafia ptaszysko, któremu udaje się wydać ostatnie skrzeczenie. Niestety było już zbyt ciemno żebym zdołał ujrzeć spadającą ofiarę, ale i tak chodziło mi tylko o sprawy techniczne. Dla pewności oddałem jeszcze dwa strzały trafiając tym razem w zwykłe pnie drzew. Usatysfakcjonowany skutecznością mojego wyrobu uśmiechnąłem się sam do siebie i począłem na powrót owijać gnata w materiał. Wokół nadal było strasznie cicho, więc bez problemu usłyszałem skradanie się wśród traw jakiegoś większego zwierzęcia. Szybko odwinąłem bandaże i skierowałem lufę w kierunku, z którego dochodziły hałasy. Gdy zwierzę zbliżało się, ja zaś cofałem jakby lekko obawiając się tego, co zaraz może się wydarzyć. Ku mojemu zdziwieniu nie wyskoczyła na mnie wielka puma, tylko mój czarny wilk z postrzelonym wcześniej ptakiem w zębach. Rzucił mi pod nogi zdobycz i prawie niewidocznie zamerdał ogonem jakby dumny ze swojej roboty. Z ulgą wypuściłem z płuc wcześniej wstrzymywane powietrze i schowałem spluwę za plecak.
- To i tak ja go zastrzeliłem - wywróciłem oczami oszczędzając mu satysfakcji i dumy - Poza tym, takim czymś się nie najesz - podniosłem sflaczałe, małe ciałko ptaka i wyrzuciłem daleko w krzaki.
Wilk warknął jakbym właśnie odebrał mu najcenniejszą rzecz w jego życiu. Ja natomiast tylko wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę lasu naprzeciwko. Naderwany emocjonalnie przybłęda chcąc nie chcąc i tak ruszył za mną. Gdy przemierzaliśmy już las wyszukiwałem głównej ścieżki prowadzącej do wioski, a odgłos stukotu kopyt tylko mi to ułatwił. Ruszyłem w owym kierunku i instynkt mnie nie zmylił, gdyż wystąpiłem na wydeptaną ścieżkę. Po czasie zorientowałem się również, że zagrodziłem drogę ogierowi i jego jeźdźcowi. Spłoszony koń gwałtowanie się zatrzymał zrzucając przy tym swoją właścicielkę i niepewnie wpatrywał w coś za mną. Odwróciłem się i zrozumiałem. Wilk stojący o krok za mną wyszczerzył się chwaląc się ostrym uzębieniem i nie czekał dłużej. Wyminął mnie i wskoczył koniowi na zad od razu zatapiając zębiska w jego skórze. Śmiertelnie wystraszony koń zaryczał z bólu i zaczął wymachiwać tylnymi kopytami starając się jakoś strącić wilczura. Dziewczyna, która zaliczyła spotkanie z ziemią również popadła w panikę i podniosła się, aby coś zrobić, ale widocznie strach ją sparaliżował. Jedynie spojrzała na mnie i błagała, abym coś zrobił. Ja jedynie wzruszyłem ramionami stwierdzając, że wilk tak naprawdę nie należy do mnie i nie mogę wydawać mu poleceń. Obserwowałbym tą scenę dłużej, ale cały ten hałas i zamieszanie przyprawiało mnie już o mdłości, więc przewróciłem oczami i skrzyżowałem ramiona na piersi.
- Zostaw już, wielkoludzie! - uniosłem głos w taki sposób, że wilczur momentalnie położył uszy po sobie i zeskoczył z wierzchowca zostawiając po sobie tylko kilka ran na jego boku, z których sączyła się ciemna krew. Czworonożny podbiegł do mnie, a z jego pyska kapała krew i ślina. Obrzydzony odwróciłem od niego wzrok i spojrzałem ponownie na zdezorientowaną jasnowłosą. Powoli zbliżyłem się do niej pilnując, aby wilk pozostał za mną. Dziewczyna nie zwracała na mnie uwagi, gdyż całą poświęciła swemu towarzyszowi, więc skorzystałem z okazji i bez wahań zdjąłem jej świeżo upleciony wianek.
- Urocze, prawda? - uśmiechnąłem się sztucznie do wilka o czarnej sierści, który podskoczył przejmując kwieciste nakrycie głowy i w mig rozerwał je na strzępy.
Zaśmiałem się cicho poprawiając strzelbę na ramieniu i ruszyłem dalej przed siebie nie przejmując się wcześniejszą sytuacją. Miałem pewność, że będę mógł w spokoju o tym zapomnieć i ruszyć dalej, ale zatrzymały mnie pewne słowa kobiety, którą zostawiłem w tyle. Brzmiała bardzo pewnie siebie, więc znacznie zaciekawiony odwróciłem się i uniosłem brew widząc w jej rękach całkiem ładnie wyglądający miecz. Parsknąłem jedynie głuchym śmiechem i przechyliłem głowę wyczekując jej kolejnego ruchu, którego już nie mogłem się doczekać.

<Devi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by...